31.03.2019 aktualizacja 17.04.2019

80 lat temu premier Neville Chamberlain zagwarantował Polsce pomoc na wypadek wojny

Neville Chamberlain. Fot. NAC Neville Chamberlain. Fot. NAC

80 lat temu, 31 marca 1939 r., premier Wielkiej Brytanii Neville Chamberlain złożył w Izbie Gmin oświadczenie, w którym zagwarantował Polsce pomoc na wypadek jakichkolwiek działań wojennych.

Pod koniec marca 1939 r. z podobną deklaracją nie można było dłużej zwlekać. Wszyscy zdawali sobie sprawę, że III Rzesza po wchłonięciu Austrii i zajęciu Czechosłowacji wyczerpała możliwości pokojowego opanowywania nowych terytoriów. W Londynie i Paryżu co prawda istniała świadomość, że Polska w przypadku niemieckiej agresji podejmie walkę, pozostawała jednak możliwość, iż polskie władze dadzą się skusić propozycji wejścia w koalicję z Rzeszą. 

Nie było to nieprawdopodobne. W Warszawie od dawna liczono się z ryzykiem wybuchu wojny z zachodnim sąsiadem – zdecydowanie bardziej obawiano się jednak wojny z sowiecką Rosją. Plan wojny obronnej na wschodzie istniał zresztą znacznie wcześniej, podczas gdy analogiczne opracowanie dotyczące granicy zachodniej zaczęło powstawać dopiero w tym okresie. Historyk prof. Paweł Wieczorkiewicz zwracał niegdyś uwagę, że podjęcie współpracy z Niemcami nie musiałoby wcale być źle odebrane przez polskie społeczeństwo:

„W pomajowym systemie władza nie musiała zbytnio przejmować się społecznymi nastrojami, z podobnych powodów nawiązanie sojuszniczych stosunków z Berlinem przez rządzone równie arbitralnie Węgry i Rumunię nie sprowokowało masowych wystąpień w obydwu tych krajach, w których polityka Hitlera również popularna nie była […] Przynajmniej dla grupy rządzącej, legitymującej się legionowym rodowodem i ideologią, w latach I wojny światowej Niemcy byli przymusowym co prawda, ale jednak sojusznikiem. Można mniemać, że w warunkach ograniczonej wolności wypowiedzi i słowa odpowiednie urobienie opinii publicznej, na co zresztą liczono w Berlinie, mogłoby być jedynie kwestią czasu”.

Niemcom mówimy: nie

W rzeczywistości polskie władze nie zamierzały wchodzić w podobne układy z Niemcami. 24 października 1938 r. niemiecki minister spraw zagranicznych Joachim von Ribbentrop przedstawił ambasadorowi Józefowi Lipskiemu program „uporządkowania istniejących między obu krajami punktów spornych i ukoronowania rozpoczętego przez marszałka Piłsudskiego i Führera dzieła zbliżenia”. Ponawiał w nim znane już żądania wcielenia Gdańska do Rzeszy, z zastrzeżeniem jednak uprzywilejowanej pozycji polskiej gospodarki w mieście, stworzenia eksterytorialnej autostrady oraz linii kolejowej przez Pomorze i przystąpienia Polski do paktu antykominternowskiego. W zamian gwarantował nienaruszalność granicy i przedłużenie paktu o nieagresji na kolejne dwadzieścia pięć lat. 

Do rozmów powrócono 5 i 6 stycznia 1939 r., kiedy minister Beck przybył do Berlina. Toczyły się one w przyjaznym tonie, ale i tym razem Niemcy niczego nie osiągnęli. Może jedynie tyle, że po powrocie do Polski szef MSZ ostrzegł prezydenta Ignacego Mościckiego i marszałka Edwarda Śmigłego-Rydza, iż „konflikt w wielkim stylu” jest bardzo realny. Zgodnie uznano jednak, że jakiekolwiek ustępstwa „prowadziłyby w sposób nieunikniony na równię pochyłą kończącą się utratą niezależności i rolą wasala Niemiec”.

Lipski po konsultacji z Józefem Beckiem odrzucił program Ribbentropa, ale zaproponował omówienie odrębnego projektu porozumienia polsko-niemieckiego. Była to gra na zwłokę, lecz Niemców początkowo to uspokoiło. Do rozmów powrócono 5 i 6 stycznia 1939 r., kiedy minister Beck przybył do Berlina. Toczyły się one w przyjaznym tonie, ale i tym razem Niemcy niczego nie osiągnęli. Może jedynie tyle, że po powrocie do Polski Beck ostrzegł prezydenta Ignacego Mościckiego i marszałka Edwarda Śmigłego-Rydza, iż „konflikt w wielkim stylu” jest bardzo realny. Zgodnie uznano jednak, że jakiekolwiek ustępstwa „prowadziłyby w sposób nieunikniony na równię pochyłą kończącą się utratą niezależności i rolą wasala Niemiec”. 

Ostatnią próbę wpłynięcia na polskie władze podjął 28 marca 1939 r. niemiecki ambasador Hans Adolf von Moltke. Bezskutecznie, choć w tym momencie Polska była już w znacznie gorszej strategicznie sytuacji. 14 marca bowiem Słowacja oderwała się od Czech i ogłosiła niepodległość, stając się krajem satelickim wobec Rzeszy; Czechy i Morawy natomiast obwołano protektoratem Niemiec, a więc de facto krajem okupowanym. Tym sposobem Polska została głęboko oskrzydlona od południa, co zresztą wpłynęło na zasadniczą zmianę planów strategicznych ewentualnej wojny.

Mroki dyplomacji

Ile z tego mogli wiedzieć Anglicy? Zapewne wiele, patrząc jednak realistycznie, musieli się liczyć z tym, że w którymś momencie Polska się ugnie. Mieli do tego podstawy. Po zawarciu Układu Monachijskiego, który w zasadzie zdawał Czechosłowację na łaskę Hitlera, 30 września 1938 r. Polska wystosowała do Pragi żądanie „odstąpienia Polsce terytoriów zamieszkałych niewątpliwie przez ludność polską […] oraz przeprowadzenia kilku drobnych korektur granicznych”. W efekcie stojącej pod murem Czechosłowacji Polska odebrała ponad 1000 km² terytorium. O ocenę postawy Polski w 1938 r. spory trwają do dziś, ale dotyczą właściwie wyłącznie kwestii moralnej. Z ówczesnej perspektywy Polska zyskała jednak fatalną prasę i jeszcze gorszą opinię w świecie europejskiej dyplomacji. Jak ujął to Winston Churchill – „narodu wspaniałego w buncie i nieszczęściu, haniebnego i bezwstydnego w triumfie”. Coś jednak Polska na tym właśnie ruchu wygrała. Jak zauważał prof. Wieczorkiewicz:

„Międzynarodowa koniunktura jesienią 1938 r. dla Rzeczypospolitej była fatalna. W Londynie bożyszczem tłumów stał się Chamberlain, obiecujący po powrocie z Monachium +pokój naszym czasom+. Co przezorniejsi politycy brytyjscy brali wprawdzie pod uwagę możliwość wojny z Niemcami, ale nie widzieli Rzeczypospolitej ani wśród potencjalnych sojuszników, ani nawet państw, które warto wspierać. Jeszcze gorzej rzeczy miały się w Paryżu”.

Być może zatem zabór części terenów czechosłowackich, aczkolwiek odebrany jednoznacznie źle na świecie, miał przynajmniej ten skutek, że zaniepokoił zachodnie mocarstwa? Stworzył sytuację, w której dołączenie Polski do bloku proniemieckiego stawało się opcją, z którą trzeba było się liczyć? Jedynym przywódcą, który z całą pewnością miał pełny wgląd w negocjacje polsko-niemieckie, był Stalin. Wiadomo, że pracowało dla niego przynajmniej trzech wysoko postawionych pracowników ambasady niemieckiej w Warszawie, a także – najprawdopodobniej – bardzo bliski współpracownik Becka, naczelnik Wydziału Wschodniego polskiego MSZ, Tadeusz Kobylański. Rosyjski przywódca znał więc przyszłość – wiedział, że prędzej czy później jego propozycje współpracy słane do Berlina przyniosą odpowiedź. W Londynie i Paryżu jednak zapewne o tym nie wiedziano. Dlatego właśnie, obawiając się, że Polska powiększy grono satelitów III Rzeszy, 31 marca 1939 r. Neville Chamberlain wydał oświadczenie o gwarancjach pomocy Polsce na wypadek wojny. Pisał w nim m.in.:

31 marca 1939 r. Neville Chamberlain wydał oświadczenie o gwarancjach pomocy Polsce na wypadek wojny. Pisał w nim m.in.: „Na wypadek jakichkolwiek działań wojennych mogących wyraźnie zagrozić niepodległości Polski i które by rząd polski uznał […] za konieczne odeprzeć przy użyciu swych narodowych sił zbrojnych, rząd Jego Królewskiej Mości będzie czuł się zobowiązany do udzielenia rządowi polskiemu natychmiastowego poparcia będącego w jego mocy”.

„Na wypadek jakichkolwiek działań wojennych mogących wyraźnie zagrozić niepodległości Polski i które by rząd polski uznał […] za konieczne odeprzeć przy użyciu swych narodowych sił zbrojnych, rząd Jego Królewskiej Mości będzie czuł się zobowiązany do udzielenia rządowi polskiemu natychmiastowego poparcia będącego w jego mocy”.

W reakcji na to oświadczenie kilka dni później minister Beck udał się do Londynu, gdzie jednostronną deklarację Anglii zamieniono szybko w szereg obustronnych zobowiązań sojuszniczych. Jak zauważył:

„Jeśli zresztą będzie wojna, to bić się będziemy tak czy owak. A lepiej robić wojnę jako sojusznik Anglii, a nie jako jej gwarantowany wasal”.

To samo 13 kwietnia 1939 r. powtórzono w Paryżu, gdzie precyzowano założenia traktatu sojuszniczego z 1921 r. Władze Rzeszy były podobno zaskoczone tym nagłym zwrotem w europejskim układzie sił. Dotychczasowa polityka Hitlera polegała na przynajmniej poprawnym ułożeniu stosunków z Polską, co zabezpieczyłoby mu tyły, gdyby chciał uderzyć na Francję. Nie oznacza to, że zamierzał w dalszej perspektywie tolerować niezależną i niepodległą Polskę. Strategicznie mądrzejszym posunięciem byłoby zostawienie Rzeczypospolitej na później – była przeciwnikiem nieporównywalnie słabszym niż państwa zachodnie, na nie zatem rozsądek nakazywał uderzenie w pierwszej kolejności, siłami jeszcze niezmęczonymi walką. O tym, że atak na Polskę nie był dla Hitlera priorytetem, najlepiej świadczy to, że 3 kwietnia, a więc cztery dni po deklaracji Chamberlaina, rozkazał przygotowanie Fall Weiss – planu wojny na wschodzie. 28 kwietnia zaś wypowiedział w Reichstagu niemiecko-polski pakt o nieagresji.

Łagodny kurs

Czując zabezpieczenie ze strony Zachodu, minister Beck stracił czujność względem Rosji. Polityka Stalina w miesiącach poprzedzających wybuch II wojny światowej była wyjątkowo delikatna. Stwarzał pozory całkowicie neutralnego. Rozmawiał w przyjaznym tonie ze wszystkimi, coraz bardziej zwaśnionymi stronami, wobec Polski zachowywał się poprawnie – jeszcze późną jesienią 1938 r. podpisano komunikat o nienaruszalności stosunków pokojowych między obu państwami, w lutym roku następnego sfinalizowano traktat handlowy. Również z Niemcami były prowadzone rozmowy, choć początkowo dotyczyły one wyłącznie kwestii gospodarczych. 

Zmiana nastąpiła nagle, co może świadczyć o tym, że Hitler nie chciał podejmować tej współpracy. Zdecydował się na nią w połowie sierpnia 1939 r. 21 sierpnia Stalin zgodził się przyjąć w Moskwie Ribbentropa, dwa dni później zaś podpisany został wspólny traktat o nieagresji – rzecz rzadko spotykana między dwoma niegraniczącymi państwami. Dołączono do niego niewielki, zaledwie czteropunktowy, dość niechlujnie zredagowany tajny załącznik, w którym zadecydowano o losach państw bałtyckich i Besarabii. Punkt 2 mówił o Polsce, a konkretnie o podziale jej „w przybliżeniu po linii rzek Narwi, Wisły i Sanu”. Kwestia istnienia i formy niezależności państwa miała zostać „wyjaśniona tylko w toku dalszych wydarzeń politycznych”.

1 września zaatakowali Niemcy. 17 – Rosjanie. Ani Anglia, ani Francja nie wypełniły zobowiązań.

jiw / skp / 

Copyright

Wszelkie materiały (w szczególności depesze agencyjne, zdjęcia, grafiki, filmy) zamieszczone w niniejszym Portalu chronione są przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Materiały te mogą być wykorzystywane wyłącznie na postawie stosownych umów licencyjnych. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie przez użytkowników Portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, bez ważnej umowy licencyjnej jest zabronione.