29.07.2017 aktualizacja 23.08.2017

Prof. U. Oettingen: W lipcu 1914 r. nie spodziewano się wojny światowej

Uroczystości pogrzebowe po śmierci arcyksięcia Franciszka Ferdynanda i jego żony Zofii w zamachu w Sarajewie. Źródło: NAC Uroczystości pogrzebowe po śmierci arcyksięcia Franciszka Ferdynanda i jego żony Zofii w zamachu w Sarajewie. Źródło: NAC

Tuż po zamachu w Sarajewie, przywiązywano do tego wydarzenia małą wagę. Uważano, że może się z tego zrodzić co najwyżej konflikt lokalny, powiedziała w rozmowie z PAP historyk prof. Urszula Oettingen z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach.

PAP: Jest już po zamachu na arcyksięcia Franciszka Ferdynanda, ale przed rozpoczęciem Wielkiej Wojny. Czy już wtedy było wiadomo, że zbliża się konflikt o charakterze globalnym?

Prof. Urszula Oettingen: Zamach w Sarajewie miał miejsce 28 czerwca 1914 roku. Tuż po tym wydarzeniu przywiązywano do niego małą wagę. Uważano, ze może zrodzić się z tego co najwyżej konflikt o charakterze lokalnym. Dyplomaci różnych państw, politycy rozprawiali na ten temat. Główne wnioski, prognozy skupiały się na ewentualnym konflikcie między Serbią a Austro-Węgrami. W mniejszości byli ci, którzy podejrzewali, że może dojść do jakichś większych perturbacji w stosunkach międzynarodowych.

Niedługo po zamachu w Sarajewie dyplomaci wyjechali na wakacje, choć w stolicach odpowiednie służby nadal zastanawiały się jak do tego wszystkiego się ustosunkować. Austro-Węgry skierowały do Serbii ultimatum, w którym zażądały podporządkowania się pewnym zaleceniom. Belgrad w bardzo łagodny sposób odrzucił je. Sam fakt wystosowania takiego ultimatum przez Wiedeń spowodował mocną reakcję Rosji, która, jak to wcześniej bywało ujęła się za Serbią. Niedługo potem Austro-Węgry wypowiedziały Serbii wojnę 28 lipca.

PAP: Rozpoczynając tym samym Wielką Wojnę…

Prof. Urszula Oettingen: Konflikt, który miał być typowo lokalny szybko eskalował. To była reakcja łańcuchowa. Rosja postanowiła bronić Serbii, Niemcy 1 sierpnia wypowiedziały wojnę Rosji, potem Francji i Belgii. W obronie ostatniego z krajów stanęło Imperium Brytyjskie. Wkrótce okazało się, że wojna, najpierw europejska, szybko wyszła z granic Starego Kontynentu i stała się pierwszą w dziejach wojną światową nazywaną później Wielką Wojną, choć pamiętajmy, że główny teatr działań wojennych i najważniejsze fronty przebiegały przez Europę.

Gdybyśmy spojrzeli na mapę, a strony konfliktu oznaczyli kolorami to zobaczylibyśmy dwa bloki – Dwuprzymierza Austro-Węgier i Niemiec, zwanych państwami centralnymi, do których dołączyła Turcja i Bułgaria i drugi blok ententy, Trójporozumienia – Rosja, Francja, Anglia, później dołączyła Japonia, Włochy, Stany Zjednoczone i inne kraje. Część państw zachowała neutralność: Szwajcaria, Dania, Holandia, Szwecja, Norwegia, Hiszpania…

Wojna stała się światową przez to, że walki toczyły się na wielu frontach europejskich, na Bliskim i Dalekim Wschodzie, na Kaukazie, w Afryce w koloniach niemieckich, na Atlantyku i Pacyfiku; z czasem do wojny przystąpiły kraje latynoskie z Brazylią, a nawet Chiny. Była to wojna na lądzie, na morzu i w powietrzu.

Prof. Urszula Oettingen: Wojna stała się światową przez to, że walki toczyły się na wielu frontach europejskich, na Bliskim i Dalekim Wschodzie, na Kaukazie, w Afryce w koloniach niemieckich, na Atlantyku i Pacyfiku; z czasem do wojny przystąpiły kraje latynoskie z Brazylią, a nawet Chiny. Była to wojna na lądzie, na morzu i w powietrzu.

PAP: I w tym momencie zakończyła się belle epoque, lub inaczej mówiąc wiek względnego spokoju…

Prof. Urszula Oettingen: Porządek po Kongresie wiedeńskim z 1815 roku trwał niemal 100 lat. Możemy powiedzieć, że to był porządek światowy. Były drobne konflikty, jak konflikty bałkańskie, marokańskie, wojny Rosji z Turcją, Niemiec z Francją – one miały zasięg lokalny, ale powodowały, że narastała wśród władz i społeczeństw państw przegranych ambicjonalna potrzeba wyrównania wojennych krzywd. Rodziła się psychoza wojenna. Polityczne ciśnienie rosło.

PAP: A jakie były nastroje na ziemiach Polski?

Prof. Urszula Oettingen: Zacznijmy od ruchów politycznych, które miały określone cele i rozwijały się w różnych środowiskach. Najprościej, ale też najwłaściwiej podzielić je granicami zaborów. Największe warunki nieskrępowanego działania istniały w Galicji wchodzącej w skład Austro-Węgier. Działały związki strzeleckie, działalność po rewolucji 1905 roku prowadził tutaj Józef Piłsudski. To właśnie tam rodziła się pierwszowojenna polska irredenta. W zaborze rosyjskim działalność polityczna była zakazana, ale działały tajne ugrupowania, które mieściły się w dwóch głównych nurtach – socjalistycznym, robotniczym oraz drugim – narodowym, endeckim na czele z Romanem Dmowskim. W zaborze pruskim działalność polityczna Polaków była najbardziej ograniczona, chociaż przed samym wybuchem wojny umocnił się ruch narodowy. Tam Polacy bronili swojej tożsamości i ziemi w inny sposób, przez zakładanie organizacji i towarzystw o charakterze gospodarczym, kulturalnym czy oświatowym.

PAP: A jeśli chodzi o nastroje społeczeństwa?

Prof. Urszula Oettingen: Tutaj też musimy wprowadzić rozróżnienie między zaborami. Mieszkańcy ziem wchodzących w skład zaborczych potęg byli powoływani do wojska. Naturalnie, popierano te armie, w których byli „nasi” – członkowie rodzin, sąsiedzi. I tak Galicja poparła Austro-Węgry, Królestwo Polskie Rosję – są opisy wiwatujących mieszkańców Warszawy czy Łodzi na cześć carskich żołnierzy. Nawet na terenach wchodzących w skład Niemiec, gdzie nastroje wobec Berlina były fatalne popierano armię, w której walczyli synowie, mężowie powoływani na front.

Najbardziej znane są przedsięwzięcia o charakterze patriotyczno-niepodległościowym. Mam na myśli działania Józefa Piłsudskiego, wkroczenie strzelców do Królestwa Polskiego 6 sierpnia i 12 sierpnia do rosyjskich wówczas Kielc. Piłsudski był historykiem, zajmował się powstaniem styczniowym, w pewnym sensie chciał na terenie Królestwa Polskiego powtórzyć to powstanie. Ogłosił odezwę o powstaniu Rządu Narodowego, wzywał ludność polską zaboru rosyjskiego do walki z Rosją. Te zamierzenie nie powiodły się, ponieważ społeczeństwo Królestwa nie poparło Piłsudskiego. Jak powiedzieliśmy na wstępie mieszkańcy zaboru rosyjskiego popierali Rosję. Były jednak i inne postawy. W Kielcach do oddziału Piłsudskiego wstąpiło około tysiąca ochotników.

PAP: Były również inne powody tego niepowodzenia?

Prof. Urszula Oettingen: Tak. Społeczeństwo nie poparło działań Piłsudskiego również z tego powodu, że działał przy boku Austriaków i co ważne Niemców. Ci drudzy uważani byli za największych wrogów Polaków, co wynikało z historycznych doświadczeń i akcji germanizacyjnej w zaborze pruskim. Bolesnym echem odbiło się zbombardowanie przez Niemców na początku wojny bezbronnego Kalisza.

Strzelcy Piłsudskiego na terenie zaboru rosyjskiego byli uważani nawet za zdrajców i takie określenia znajdziemy w niektórych wspomnieniach. Nastąpiło fiasko wywołania powstania w Królestwie Polskim przeciw Rosji. We wrześniu 1914 roku 1 pułk piechoty Legionów Polskich liczył 3 tys. żołnierzy. Było to bardzo mało naprzeciw milionowych armii, które zaczęły się pojawiać na frontach, gdzie prowadzono pierwsze walki. Siła działań Piłsudskiego tkwiła jednak w działalności propagandowej, która pokazywała cel walki – niepodległe Państwo Polskie. W 1918 roku, kiedy szczęśliwy splot okoliczności, klęska militarna trzech zaborców, przybliżył ten cel mieszkańcy tych ziem opowiedzieli się za wolną Polską.

PAP: Czy Piłsudski miał też konkurencję w walce o względy u Polaków?

Prof. Urszula Oettingen: O ile grupę legionową możemy łączyć początkowo z polityką proaustriacką i trialistycznym rozwiązaniem sprawy polskiej, to drugim ruchem była prorosyjska Narodowa Demokracja z Romanem Dmowskim na czele, który uważał, że w ramach cesarstwa rosyjskiego można odbudować samodzielne w jakimś sensie państwo polskie. Tu wykorzystywano wrogość względem Niemiec i na tym przede wszystkim bazowano.

Ofensywę propagandową prowadziły mocno państwa zaborcze. Dowódca wojsk rosyjskich Mikołaj Mikołajewicz Romanow 14 sierpnia 1914 roku wydał odezwę, w której powoływał się na bitwę pod Grunwaldem, obiecywał odrodzenie Polski, wzywał Polaków do obrony. Bazowano na idei wspólnego interesu Słowian. W kontrze, również wojskowe władze niemieckie apelowały do Polaków obiecując wolność. To samo uczyniły władze Austro-Węgierskie. Te działania były bardzo enigmatyczne, typowe obietnice, hasła i frazesy, mające na celu przede wszystkim pozyskanie polskiego rekruta.

PAP: Jednak patrząc na konkretne działania wydaje się, że Austriacy od razu starali się realizować obietnice. Mam tu na myśli wspomniane Legiony Polskie?

Prof. Urszula Oettingen: Wyobraźmy sobie, że dziś znajdujemy się nagle w stanie wojny. Przede wszystkim był lęk, niepokój, stan wyczekiwania na to co będzie. Były też nadzieje, podsycane obietnicami, że wojna szybko się skończy. Zarówno na froncie wschodnim jak i zachodnim mówiono o tym, że potrwa kilka miesięcy i że na Boże Narodzenie żołnierze wrócą do domów. Jak wiemy, te nadzieje były złudne. Spirala wojny cały czas się nakręcała. Żadne z przewidywań jakie wówczas się pojawiały nie sprawdzało się. Wojna sama szła swoim torem.

Prof. Urszula Oettingen: To, że Piłsudski wkroczył w sierpniu 1914 roku do Królestwa Polskiego było wynikiem jego wcześniejszej współpracy ze służbami wywiadowczymi tego kraju. Piłsudski mówił o powstaniu na terenach wroga, więc służby te wychodziły z założenia, by dać mu wolną rękę i zobaczyć co z tego wyniknie. Nic z tego nie wyszło. Mimo tego politycy galicyjscy doszli do wniosku, że to szansa dla Polaków. Powstał Naczelny Komitet Narodowy, który roztoczył polityczną opiekę nad polską akcją wojskową. Oficjalnie austriacka Naczelna Komenda Armii 27 sierpnia 1914 uznała 1 Pułk Piechoty Legionów Polskich dowodzony przez Piłsudskiego za podstawę tworzenia „Wojska Polskiego”- Legionów Polskich. Trzeba pamiętać, że formacja ta działała na prawach pospolitego ruszenia w ramach armii austro-węgierskiej i była jej podporządkowana.

PAP: A jakie były nastroje w momencie wybuchu wojny wśród zwykłych mieszkańców ziem polskich?

Prof. Urszula Oettingen: Wyobraźmy sobie, że dziś znajdujemy się nagle w stanie wojny. Przede wszystkim był lęk, niepokój, stan wyczekiwania na to co będzie. Były też nadzieje, podsycane obietnicami, że wojna szybko się skończy. Zarówno na froncie wschodnim jak i zachodnim mówiono o tym, że potrwa kilka miesięcy i że na Boże Narodzenie żołnierze wrócą do domów. Jak wiemy, te nadzieje były złudne. Spirala wojny cały czas się nakręcała. Żadne z przewidywań jakie wówczas się pojawiały nie sprawdzało się. Wojna sama szła swoim torem. Propaganda wojenna robiła swoje. W Krakowie czy Lwowie, ludzie zaczęli manifestować na ulicach, popierając działania rządu w Wiedniu. W zaborze austriackim poborowi zgłaszali się do wojska zdecydowanie chętniej niż w zaborze rosyjskim. O tamtych nastrojach wiele wyczytamy ze wspomnień np. ziemian. W południowej części Królestwa Polskiego, przewagę miała Narodowa Demokracja i część ziemian była związana z tym kierunkiem. W ich wspomnieniach uwidacznia się postawa prorosyjska, ale do pewnego momentu.

Zachowała się korespondencja rodziny Wielopolskich z Chrobrza na Ponidziu oraz Potockich z Moskorzewa koło Szczekocin. Siostra Aleksandra Erwina Wielopolskiego Maria Anna pisała do niego swoje spostrzeżenia, jak wygląda ta wojna. Informowała o przemarszach wojsk, o panice, powrotach osób z robót ze Śląska. Pisała także, że brakuje pieniądza, głównie chodziło o drobną monetę. Z tej korespondencji wynika, że mimo trudnej sytuacji ludność starała się żyć normalnie. To było trudne, bo tuż obok stacjonowały obce wojska. Z tym wiązały się kwaterunki, rekwizycje, rabunki, powstawanie szpitali polowych, linii okopów, wojennych cmentarzy. W ten sposób zmieniał się krajobraz czasu wojny – za oknem, ale także w psychice. Dominował strach przed śmiercią osób bliskich na frontach.

Na warunki życia wpływ miały kontakty z różnymi armiami, powstanie stref okupacyjnych, na terenie Królestwa Polskiego austriackiej na południu i niemieckiej na północy. To wiązało się z nowymi wymaganiami i obostrzeniami. Utrudniona była komunikacja, brak żywności, opału, wprowadzono kontyngenty. Chłopi musieli oddawać na rzecz armii część płodów rolnych. Życie zatem było absolutnie podporządkowane sprawom wojny. Pierwsza wojna światowa była pierwszym w historii konfliktem o charakterze totalnym, gdyż wszyscy od generałów, po ludność cywilną byli w mniejszym lub większym stopniu zaangażowani w nią. Wszyscy odczuwali określone ograniczenia. W machinę wojenną zostały zaprzęgnięte kobiety, które zaczęły pełnić męskie obowiązki. Mężowie szli na front, a utrzymanie gospodarstw spadało na kobiety. Widać to na przykładzie ziemianek, które były bardzo aktywne w działalności gospodarczej jak i społecznej. Rozwinęła się samopomoc.

PAP: To także okres wielkich migracji.

Prof. Urszula Oettingen: W tych migracjach uczestniczyły całe rodziny. Wśród nich możemy wyróżnić migracje dobrowolne oczywiście w cudzysłowie, kiedy uciekano przed zbliżającym się frontem do krewnych lub znajomych. Oprócz tego istniały migracje przymusowe, a właściwie deportacje, głównie na obszarze Królestwa Polskiego i Austro-Węgier.

W trakcie opuszczania ziem Królestwa Polskiego przez administrację i armię rosyjską latem 1915 roku nakazano ludności z tych terenów przemieszczenie się w głąb Rosji. W tym czasie blisko 1 mln osób zostało zmuszonych do opuszczenia dotychczasowych miejsc zamieszkania. Rosjanie stosowali taktykę spalonej ziemi, wywozili urządzenia przemysłowe, materiały, produkty, cały majątek. To był olbrzymi rabunek. Nawet ci chłopi, którzy mówili o Rosjanach „nasi”, pomagali im, udzielali schronienia, nie kryli rozczarowania i zmieniali nastawienie do Rosji.

Na obszarze Austro-Węgier do przymusowych przesiedleń doszło jesienią 1914 roku w Galicji. Był taki czas w listopadzie 1914 roku, kiedy armia rosyjska podchodziła pod Kraków, kilkadziesiąt tysięcy osób wysiedlono z tego miasta. Przetransportowano ich w głąb monarchii m.in. do Styrii oraz Wiednia. Można sobie wyobrazić dramat zwykłych ludzi, którzy zostawiali gospodarstwa, nieruchomości, inwentarz. Ich mienie uległo zrabowaniu i zniszczeniu. To były ogromne straty w gospodarce, ucierpiało też morale społeczeństwa.

PAP: Tragedia tej wojny polegała również na tym, że podzieleni granicami zaborów Polacy stawali na froncie przeciwko sobie.

Prof. Urszula Oettingen: To był dramat narodu polskiego. Wiele wspomnień mówi o tym. Opisywane są sceny, kiedy wróg do wroga mówi do siebie po polsku. Takie sceny odnotowano w czasie walk I Brygady Legionów Polskich nad Nidą od marca do maja 1915 roku. Po jednej stronie brygada Piłsudskiego, po drugiej armia carska. W momencie zawieszenia broni żołnierze z przeciwnych stron frontu rozmawiali ze sobą w ojczystym języku. W okresie świąt wspólnie śpiewano pieśni, częstowano się papierosami. Potem znów dochodziło do walk.

PAP: Jak zmieniały się nastroje społeczne wśród Polaków, którzy jak powiedzieliśmy początkowo bardzo ufały „swoim” armiom? Poparcie dla Rosji w Królestwie Polskim w 1914 roku było przecież ogromne.

Prof. Urszula Oettingen: To była jednak ewolucja. Do sierpnia 1915 roku większa część Królestwa Polskiego nadal znajdowała się pod kontrolą Rosji. Charakterystyczną postawą była bierność i wyczekiwanie. Wychodzono z założenia, że różnie mogą potoczyć się losy wojny. Po prostu czekano na rozwój wydarzeń. Momentem, w którym te nastroje zaczęły się zmieniać było wycofanie armii rosyjskiej. Front zatrzymał się na Wołyniu więc biegł tuż za granicami Królestwa Polskiego. Dalej nie było rozstrzygnięcia. Dopiero rewolucja lutowa i październikowa z 1917 r. spowodowały, że prorosyjska postawa całkowicie upadła. Zwolennicy tego nurtu swoje działania przenieśli na zachód do Francji i Anglii. Wybitnie wsparł ich Ignacy Jan Paderewski.

Prof. Urszula Oettingen: Świadomość konieczności wywalczenia własnego państwa jednym towarzyszyła cały czas, do innych docierała stopniowo w miarę zmiany sytuacji na froncie, wydarzeń politycznych, działań państw zaborczych, wypadków o charakterze ogólnym i lokalnym. Najczęściej ze wszystkich to ludzie obozu Piłsudskiego wymieniali słowo niepodległość. Wśród chłopów nastąpiło to najpóźniej, zapewne w 1918 roku. Dla niektórych Polska po prostu wybuchła.

Ze strony państw centralnych ogłoszono 5 listopada 1916 r. Manifest dwóch cesarzy, w którym zobowiązano się do utworzenia z ziem Kongresówki samodzielnego państwa czy bardziej „państewka”. Oczywiście chodziło głównie o pobór rekruta. Później powstała Tymczasowa Rada Stanu, Rada Regencyjna, rozwijało się polskie szkolnictwo. Zezwolono na obchody rocznic narodowych. To było wyraźne poluzowanie antypolskich działań. Jednak społeczeństwo było zmęczone wojną. Obietnice zaborców nie wywoływały wielkiego entuzjazmu. Brak rozstrzygnięcia na froncie zachodnim i przystąpienie do wojny Stanów Zjednoczonych, spowodowało, że nadzieje na odzyskanie niepodległości zaczęły rosnąć. W styczniu 1917 prezydent Thomas Woodrow Wilson w swoim orędziu, stwierdził że Polacy mają prawo do państwa „zjednoczonego i niezależnego”.

PAP: W którym momencie wśród zwykłych ludzi w różnych zaborach padało hasło wolnej Polski?

Prof. Urszula Oettingen: To zależało od tego w jakich kręgach obracali się ci ludzie, z jakich warstw społecznych pochodzili. Poziom uświadomienia narodowego był różny. Chłopi w Królestwie Polskim przejawiali go w najmniejszym stopniu. To uświadomienie następowało powoli, chociaż wojna je wyraźnie przyspieszyła. Świadomość konieczności wywalczenia własnego państwa jednym towarzyszyła cały czas, do innych docierała stopniowo w miarę zmiany sytuacji na froncie, wydarzeń politycznych, działań państw zaborczych, wypadków o charakterze ogólnym i lokalnym. Najczęściej ze wszystkich to ludzie obozu Piłsudskiego wymieniali słowo niepodległość. Wśród chłopów nastąpiło to najpóźniej, zapewne w 1918 roku. Dla niektórych Polska po prostu wybuchła.

Dr hab. Urszula Oettingen, Prof. Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach, pracownik naukowy Instytutu Historii, autorka m.in. publikacji dotyczących Legionów Polskich i cmentarzy wojennych z okresu I wojny światowej.

Rozmawiał Marek Klapa (PAP)

mjk/ ls/

Copyright

Wszelkie materiały (w szczególności depesze agencyjne, zdjęcia, grafiki, filmy) zamieszczone w niniejszym Portalu chronione są przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Materiały te mogą być wykorzystywane wyłącznie na postawie stosownych umów licencyjnych. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie przez użytkowników Portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, bez ważnej umowy licencyjnej jest zabronione.