11.12.2022

Dr hab. M. Białokur: Narutowicz potrafił się wznieść ponad podziały polityczne

Dr hab. Marek Białokur Dr hab. Marek Białokur

Sprawowanie przez niego funkcji prezydenta przez ledwie kilka dni nie zmienia pozytywnej oceny kierunku jego działań, które zmierzały do szukania pojednania. Narutowicz potrafił się wznieść ponad podziały polityczne – mówi PAP dr hab. Marek Białokur, historyk, biograf prezydenta Gabriela Narutowicza.

Polska Agencja Prasowa: Pierwszy prezydent II RP urodził się tuż po stłumieniu przez Rosjan Powstania Styczniowego. W jaki sposób dojrzewanie w tych dramatycznych okolicznościach wpłynęło na losy i postawę Narutowicza?

Dr hab. Marek Białokur: Wydaje mi się, że ten wpływ był kluczowy. Oczywiście w dzieciństwie nie miał świadomości znaczenia tych wydarzeń, ale gdy dorastał, dostrzegł brak ojca, który za swój epizodyczny udział w Powstaniu Styczniowym trafił do rosyjskiego więzienia, wrócił schorowany i wkrótce zmarł. To sprawiło, że na barkach matki Narutowicza spoczęło wychowanie dzieci. Taką rolę musiało wówczas przyjąć wiele Polek, które nie tylko dbały o zapewnienie bytu swojej rodzinie, ale również o wychowanie w duchu patriotyzmu.

Narutowicz wchodził w okres dojrzewania w okresie wielkiego natężenia rusyfikacji i apatii po kolejnym przegranym powstaniu. Matka braci Narutowiczów – Gabriela i Stanisława – podjęła decyzję, aby uniknęli dalszej rusyfikacji poprzez naukę w niemieckiej szkole w Lipawie nad Bałtykiem. Ta decyzja sprawi, że przyszłemu prezydentowi będzie łatwiej odnaleźć się na studiach w Szwajcarii. Jej postawa pokazuje, że nie byłoby wielu wybitnych ojców niepodległości bez ich patriotycznie nastawionych matek.

PAP: Szwajcarski okres działalności Narutowicza jest znany najbardziej za sprawą jego osiągnięć w dziedzinie budowy hydroelektrowni. Nie oznacza to, że nie angażował się w sprawy polskie. Utrzymywał kontakty z wieloma polskimi emigrantami, a w 1914 r. poparł ideę Legionów Polskich Piłsudskiego. Jak można streścić poglądy Narutowicza kształtujące się w Szwajcarii? W grudniu 1922 r. był oskarżany o brak patriotyzmu i sprzyjanie ideom socjalistycznym.

Dr hab. M. Białokur: Narutowicz był bliski ideałom socjalizmu niepodległościowego. Jego poglądy kształtował dom rodzinny, w duchu bliskim ówczesnym poglądom postępowym, które przejawiały się m.in. w sceptycyzmie wobec instytucji Kościoła katolickiego. Jego przeciwnicy w 1922 r. zarzucali mu niechęć wobec religii. Narutowicz nie był jednak zagorzałym ateistą zwalczającym Kościół. Doceniał jego rolę w polskiej historii. Jego zbliżenie do socjalizmu wynikało z jego wrażliwości społecznej i przywiązania do idei niepodległości. Wielokrotnie to udowadniał, angażując się w działalność charytatywną, także poprzez angażowanie własnych funduszy, m.in. w pomaganie Polakom w Szwajcarii.

Decyzję o powrocie podjął w połowie roku 1920, gdy nie było pewności, że odrodzone państwo polskie przetrwa konfrontację z bolszewicką Rosją. Ostatecznie powrócił do Polski, gdy sowieci zostali odparci od przedmieść Warszawy. Narutowicza motywowały uczucia patriotyczne. Gdyby zważał wyłącznie na swoją wygodę i interesy, które prowadził w Szwajcarii, to nic nie byłoby go w stanie skłonić do powrotu do odrodzonej Polski.

W czasie studiów na politechnice w Zurychu uczestniczył także w kursach wojskowych. Nie wziął udziału w bezpośredniej walce o niepodległość, ale wspierał polskie formacje wojskowe poprzez przekazywanie środków zbieranych w USA. Miał świadomość, że Polska może odrodzić się wyłącznie przez wielki konflikt angażujący mocarstwa europejskie. Nieprzypadkowo w jego gabinetach w Szwajcarii i odrodzonej Polsce znajdował się portret Napoleona. Szacunek wobec cesarza Francuzów łączył go z Piłsudskim. Pamiętajmy także, iż był spokrewniony z Naczelnikiem Państwa. Narutowicz w pełni zgadzał się również z koncepcją Piłsudskiego wyzwolenia Polski przez taktyczny sojusz z Niemcami i Austrią. Obaj słusznie zakładali, że w kolejnym okresie wojny Państwa Centralne przegrają z Ententą.

PAP: Dlaczego zdecydował się na powrót do Polski, mimo że, jak wspominał, na stanowisku ministra zarabiał mniej niż jego gosposia w Zurychu?

Dr hab. M. Białokur: Decyzję o powrocie podjął w połowie roku 1920, gdy nie było pewności, że odrodzone państwo polskie przetrwa konfrontację z bolszewicką Rosją. Ostatecznie powrócił do Polski, gdy sowieci zostali odparci od przedmieść Warszawy. Narutowicza motywowały uczucia patriotyczne. Gdyby zważał wyłącznie na swoją wygodę i interesy, które prowadził w Szwajcarii, to nic nie byłoby go w stanie skłonić do powrotu do odrodzonej Polski.

O powrocie Narutowicza do Polski zadecydowały także względy osobiste. Podczas I wojny światowej żona Narutowicza zapadła na chorobę nowotworową. Mimo wysiłków jej męża lekarze nie byli w stanie jej pomóc. W 1919 r. Narutowicz spotkał się z innym, równie znanym Polakiem w Szwajcarii – chemikiem Ignacym Mościckim. Celem przyszłego trzeciego prezydenta II RP było przekonanie Narutowicza do powrotu do Polski. Narutowicz argumentował wówczas, że musi pozostać w Szwajcarii ze względu na chorobę żony, niepełnosprawną córkę i kończącego szkołę syna. Mościcki wychodząc ze spotkania, powiedział: „Ale Polska nie odradza się co roku”. Na co Narutowicz miał zadeklarować, że pozamyka swoje sprawy w Szwajcarii i przyjedzie do Polski tak szybko, jak będzie to możliwe. Na początku 1920 r. zmarła jego żona, a syn ukończył szkołę.

Narutowicz dołączył do grupy wybitnych Polaków, którzy wrócili do Polski tuż po odzyskaniu niepodległości z Europy Zachodniej oraz USA. Przyszły prezydent z pewnością obserwował tę falę powrotów. Po powrocie objął funkcję ministra robót publicznych. Nota bene kandydatura nie była z nim wcześniej konsultowana. Z dzisiejszej perspektywy może to być niedoceniany resort, ale pamiętajmy, że jego zadaniem było podnoszenie odrodzonej Polski ze zniszczeń wojennych. Oczekiwania wobec tego ministerstwa były ogromne, ale brakowało środków i osób potrafiących nadzorować realizowanie projektów infrastrukturalnych. Badania, podjęte przeze mnie i innych historyków, wskazują, że Narutowicz był jednym z najlepszych szefów tego resortu, mimo że pełnił tę funkcję tylko niespełna dwa lata. Był również obdarzony renomą specjalisty, która pozwalała mu argumentować na posiedzeniach rządu, że jeśli jego ministerstwo ma przynosić jakieś korzyści dla państwa, to musi dysponować odpowiednimi środkami. W pewnym momencie zawnioskował o zlikwidowanie ministerstwa. Dopiero wówczas znalazło się więcej środków na realizację jego zadań.

Cenił ludzi, którzy ciężko pracowali. Posada państwowa w II RP dawała nawet sporej rodzinie urzędnika pewność utrzymania. Dokonana przez niego redukcja liczby urzędników jego resortu była podyktowana zwiększeniem efektywności pracy resortu i przeznaczeniem zaoszczędzonych środków na odbudowę kraju.

W połowie 1922 r. doszło do najdłuższego w dziejach II RP kryzysu rządowego. Często wydarzenia te są marginalizowane, ale należy podkreślić, że dramatyczny spór z grudnia 1922 r. nie byłby możliwy, gdyby nie poprzedzające go przesilenie gabinetowe. Wówczas Narutowicz mimo braku formalnego przygotowania został ministrem spraw zagranicznych. Tam również radził sobie bardzo dobrze. Dążył m.in. do ułożenia stosunków z państwami bałtyckimi i Rosją Sowiecką. Pomagała mu biegła znajomość języków obcych, które poznał w Szwajcarii, oraz liczne znajomości, które nawiązał na emigracji.

PAP: Narutowicz nie spodziewał się, że jego kandydatura na prezydenta zyska większość głosów Zgromadzenia Narodowego. Czy miał gotową wizję prezydentury i swojej misji na tym urzędzie w ramach wąskich kompetencji określonych w Konstytucji marcowej? W jego biografii podkreśla pan profesor, że w czasie sprawowania urzędu dążył do powołania rządu o jak najszerszym zapleczu parlamentarnym, co miało być symbolem łagodzenia sporów.

Dr hab. M. Białokur: Bez wątpienia niewielu spodziewało się, że Narutowicz ma szanse zostać prezydentem. Wybory miały się rozstrzygnąć w starciu Maurycego Zamoyskiego i Stanisława Wojciechowskiego.

Należy zauważyć, że konstytucja z 1921 r. została napisana przeciwko Piłsudskiemu. Posiadająca większość prawica stworzyła ustrój, w którym zdecydowaną przewagę nad prezydentem miał Sejm i rząd. Obawiano się bowiem, że Piłsudski zostanie prezydentem. Pod wpływem kryzysu z lata 1922 r., zapisów ustawy zasadniczej i wyników wyborów z listopada Piłsudski podjął decyzję, że nie będzie kandydował na urząd prezydenta. Narutowicz do końca uważał jednak, że Piłsudski będzie kontynuował misję głowy państwa na nowym stanowisku. Decyzja Naczelnika Państwa była dla niego zaskoczeniem. Dopiero 4 grudnia został zgłoszony przez Stanisława Thugutta, lidera PSL-Wyzwolenie w wyborach. Narutowicz nie był członkiem tej partii ani nawet z nią nie sympatyzował. Thugutt sugerował, że wzmocni pozycję swojego stronnictwa, ponieważ kandydatura zyska poparcie Piłsudskiego z powodu więzi łączących rodziny Narutowiczów i Piłsudskich. Tak się nie stało, ponieważ marszałek nie mieszał wątków rodzinnych do polityki. Wbrew opiniom części historyków nie zgadzam się z twierdzeniem, że Narutowicz był postacią całkowicie anonimową i pozbawioną doświadczenia politycznego. Przecież przez ponad półtora roku pełnił ważne funkcje rządowe. Oczywiście nie był typem polityka wiecowego. Sam Thugutt nie zakładał, że jego kandydat zwycięży.

Sprawowanie przez niego funkcji prezydenta przez ledwie kilka dni nie zmienia jednak pozytywnej oceny kierunku jego działań, które zmierzały do szukania pojednania i stawania ponad podziałami. Wielokrotnie prezydent podkreślał, że nie patrzy na to, kto na niego głosował, lecz na to, aby państwo rozwijało się jak najlepiej.

W ciągu kilku dni urzędowania podejmował decyzje zmierzające do wyciszenia sporów politycznych. Złożył propozycję objęcia resortu spraw zagranicznych Maurycemu Zamoyskiemu i stanowiska premiera politykowi związanemu z obozem narodowym, Leonowi Plucińskiemu. Te gesty były skierowane do przeciwników politycznych. Uważam, że zabrakło kilku lub kilkunastu dni, aby nastroje polityczne pod wpływem działań Narutowicza uległy uspokojeniu. Wbrew słowom Eligiusza Niewiadomskiego, który podczas procesu mówił, że nagonka na Narutowicza nie miała znaczenia dla podjęcia przez niego decyzji o zamachu, uważam, że miała ona znaczący wpływ na doprowadzenie do śmierci Narutowicza.

Z czasem jednak prawica zdałaby sobie sprawę, że i tak będzie tworzyła rządy, a Narutowicz miałby szansę stać się takim prezydentem, jakim był Stanisław Wojciechowski, który również początkowo był szufladkowany jako reprezentant jednego obozu politycznego, ale potrafił łagodzić spory i wznieść się ponad podziały polityczne. Niestety Narutowiczowi nie było to dane. Sprawowanie przez niego funkcji prezydenta przez ledwie kilka dni nie zmienia jednak pozytywnej oceny kierunku jego działań, które zmierzały do szukania pojednania i stawania ponad podziałami. Wielokrotnie prezydent podkreślał, że nie patrzy na to, kto na niego głosował, lecz na to, aby państwo rozwijało się jak najlepiej.(PAP)

Rozmawiał Michał Szukała

Autor: Michał Szukała

szuk/ skp/

Copyright

Wszelkie materiały (w szczególności depesze agencyjne, zdjęcia, grafiki, filmy) zamieszczone w niniejszym Portalu chronione są przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Materiały te mogą być wykorzystywane wyłącznie na postawie stosownych umów licencyjnych. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie przez użytkowników Portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, bez ważnej umowy licencyjnej jest zabronione.