155 lat temu urodził Stanisław Wojciechowski. "Powinni go mieć przed oczami politycy w każdej epoce"
155 lat temu urodził się Stanisław Wojciechowski. „Z Piłsudskim łączyła go wizja Polski, ale w momencie dokonanego przez niego zamachu sprzeciwił się mu i wybrał rację stanu. Scenę z mostu Poniatowskiego, gdy to zrobił powinni mieć przed oczami politycy w każdej epoce” – ocenia prof. Tomasz Nałęcz.
„Stoję na straży honoru wojska polskiego” – takim zdaniem wypowiedzianym do Józefa Piłsudskiego przeszedł do historii Stanisław Wojciechowski. Obaj spotkali się po południu 12 maja 1926 roku na moście Poniatowskiego w Warszawie. Za Piłsudskim stały wierne jemu, a zbuntowane przeciwko rządowi oddziały.
Wojciechowski był prezydentem RP i w gruncie rzeczy na tym stanowisku nie miał specjalnie dużo do powiedzenia, bo w myśl Konstytucji Marcowej realną władzę sprawowały Sejm i rząd. W obliczu zamachu stanu uznał jednak, że nie wolno mu pozostać bezczynnym.
„Reprezentuję tutaj Polskę, żądam dochodzenia swych pretensji na drodze legalnej, kategorycznej odpowiedzi na odezwę rządu” – rzucił w stronę Piłsudskiego, na co ten (tak to Wojciechowski zrelacjonował w swoich wspomnieniach) odpowiedział krótko: „Dla mnie droga legalna zamknięta”.
W ciągu kilkudziesięciu następnych godzin doszło do starć zbrojnych między oddziałami wiernymi rządowi a tymi, które poprowadził Piłsudski. Skończyły się licznymi ofiarami po obu stronach, zwyciężył Piłsudski. Wojciechowski – jak przypomina prof. Tomasz Nałęcz, wybitny znawca dziejów II Rzeczpospolitej, mógł nawet w tej sytuacji – czyli po wygranej Piłsudskiego – zachować stanowisko prezydenta. Uznał jednak, że nie wolno mu tego zrobić, bo by w ten sposób legitymizował dokonany przez Piłsudskiego zamach.
„Z Piłsudskim łączyła go wizja Polski, ale w momencie dokonanego przez niego zamachu sprzeciwił się mu i wybrał rację stanu. Scenę z mostu Poniatowskiego, gdy to zrobił powinni mieć przed oczami politycy w każdej epoce” – ocenia prof. Tomasz Nałęcz.
Zaraz po zamachu wycofał się z polityki. Nie atakował rządów sanacji, ale też ich nie wspierał.
Uważał, że wady tego systemu utorowały Piłsudskiemu drogę do władzy: wielu ludzi było tak zniechęconych do demokracji, że gotowi byli się zgodzić na rządy niedemokratyczne, jeśli miałyby prowadzić do uzdrowienia kraju. A to właśnie – sanację – obiecywał Piłsudski i jego obóz.
Nie był bezkrytyczny wobec systemu przedmajowego, który sanacja pogardliwie nazywała sejmokracją. Wojciechowski podobnie jak Piłsudski był nastawiony bardzo krytycznie do prawicy, szczególnie do endecji, ale w odróżnieniu od niego respektował wyrażoną w wolnych wyborach decyzję społeczeństwa. Uważał, że wady tego systemu utorowały Piłsudskiemu drogę do władzy: wielu ludzi było tak zniechęconych do demokracji, że gotowi byli się zgodzić na rządy niedemokratyczne, jeśli miałyby prowadzić do uzdrowienia kraju. A to właśnie – sanację – obiecywał Piłsudski i jego obóz.
Wojciechowski komentował: „Wszyscy, nie wyłączając Piłsudskiego, okazaliśmy się za mali i nieprzygotowani dla sprostania wielkim zadaniom ugruntowania w Polsce konstytucji narodowej i silnego rządu. Kraju. Marcowa Konstytucja nie jest tworem polskiego ducha i doświadczenia, lecz naśladownictwem francuskiej konstytucji z ograniczeniem roli prezydenta do reprezentowania państwa i mianowania ministrów. Silny rząd nie może powstać, gdy głowa państwa jest pozbawiona najważniejszych atrybucji i wybiera ją nie naród, lecz zgromadzenie partii. Pustym frazesem bowiem jest art. 20 konstytucji głoszący, że posłowie są przedstawicielami całego na rodu i nie są krępowani żadnymi instrukcjami wyborców. W rzeczywistości przychodzą oni do Sejmu i Senatu jako mandatariusze partii, bo ordynacja wyborcza wprowadziła przymus uzależnienia od partii i ulegania ich dyrektywom. Wadą naszego życia politycznego było i jest, że mamy za wiele partii powstałych dla spraw podrzędnych i za mało w nich patriotów zdolnych doprowadzić do zjednoczenia przy urządzaniu własnego państwa. Dlatego z rozpraw partyjnych w Sejmie wyszła konstytucja fatalna i spór o nią trwa nadal” – pisał we wspomnieniach.
We wrześniu 1939 roku, gdy z Polski uciekł rząd i prezydent Ignacy Mościcki, Wojciechowski pozostał w Warszawie. I to też w symboliczny sposób, zdaniem prof. Nałęcza, oddaje różnicę pomiędzy Wojciechowskim a jego następcą.
Urodził 15 marca 1869 roku w Kaliszu. Wcześnie musiał się usamodzielnić, bo stracił ojca, gdy miał zaledwie 12 lat. Decydująca dla dalszych losów Wojciechowskiego miała się okazać znajomość z Piłsudskim. Obaj, jak przypomina prof. Nałęcz, przez dekadę – do 1905 roku kierowali Polską Partią Socjalistyczną. Potem, przymuszony w pewnym stopniu trudną sytuacją materialną, Wojciechowski zawiesił działalność polityczną, ale gdy Polska odzyskała niepodległość, Piłsudski przypomniał sobie o dawnym towarzyszu partyjnym.
Wojciechowski został ministrem spraw wewnętrznych w rządzie Ignacego Jana Paderewskiego i praktycznie kierował pracami gabinetu, bo premier większość czasu spędził za granicą (z powodu toczących się właśnie negocjacji w Paryżu).
W 1922 roku został kandydatem na prezydenta, ale nie wystawiła go Polska Partia Socjalistyczna, z którą nie utrzymywał już wtedy stosunków, ale „PSL – Piast” Wincentego Witosa. Głosami lewicy i mniejszości narodowych na prezydenta został jednak ostatecznie wybrany Gabriel Narutowicz. Wojciechowski na swoją elekcję musiał poczekać – doszło do niej po tym, gdy Narutowicz został zamordowany w Sali „Zachęty” przez Eligiusza Niewiadomskiego. W trakcie trzyipółletniej kadencji, przerwanej zamacham majowym, dał się poznać jako strażnik konstytucji. (PAP)
Autor: Józef Krzyk
jkrz/ dki/
Copyright
Wszelkie materiały (w szczególności depesze agencyjne, zdjęcia, grafiki, filmy) zamieszczone w niniejszym Portalu chronione są przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Materiały te mogą być wykorzystywane wyłącznie na postawie stosownych umów licencyjnych. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie przez użytkowników Portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, bez ważnej umowy licencyjnej jest zabronione.