01.05.2023

Bić się czy święcić? Przedwojenne obchody 1 maja

Obchody święta 1 Maja w Warszawie. Pochód Polskiej Partii Socjalistycznej na placu Teatralnym. 1919–1939. Fot. NAC Obchody święta 1 Maja w Warszawie. Pochód Polskiej Partii Socjalistycznej na placu Teatralnym. 1919–1939. Fot. NAC

„Czerwony Sztandar” to pieśń, która towarzyszyła robotnikom w pochodach pierwszomajowych. W słowach utworu można usłyszeć: „A kolor jego jest czerwony, bo na nim robotnicza krew”. Przedwojenne święta pierwszomajowe zdominowała właśnie krew i walka. Uczestnicy tamtych wydarzeń zapamiętali raczej przemoc niż uroczystą fetę.

Dzisiejsze manifestacje pierwszomajowe nie są tak huczne ani tak liczne, jak te dawniejsze. Nie chodzi bynajmniej o te z epoki PRL, kiedy to było ważne, państwowe święto, zakodowane w społecznej pamięci najczęściej jako przymusowe (zwłaszcza zaś: udział w pochodach). Mowa o demonstracjach z czasów II RP. Ich przebieg, robotnicze postulaty, a przede wszystkim burzliwa atmosfera zdecydowanie różniły się od sztampowych przemówień dygnitarzy PZPR.

Jak na wojnę

Mobilizacja. To słowo-klucz w socjalistycznej czy komunistycznej prasie oraz w broszurach propagandowych, które w dwudziestoleciu międzywojennym pojawiały się każdego roku u schyłku kwietnia.

W związku z mobilizacją niekiedy uliczne potyczki zaczynały się przed 1 maja. Tak było choćby w Krakowie w 1938 r., gdy na kilka dni przed pochodem pierwszomajowym pepesowscy kolporterzy, rozwieszający afisze informujące o obchodach, zostali zaatakowani przez endecką bojówkę. Skończyło się na pobycie w szpitalu. Te wydarzenia mocno podgrzały pierwszomajową atmosferę.

Każda z organizacji celebrujących robotnicze święto chciała się jak najlepiej pokazać. Polityczni liderzy lewicy zamierzali zademonstrować swoje możliwości mobilizacyjne, a przy okazji sprawdzić stan swoich zwolenników („policzyć się”) w robotniczych szeregach. Celem pochodów było także zaakcentowanie swoich politycznych haseł w przestrzeni publicznej, ale – co równie ważne – zmarginalizowanie przeciwnika na lewicy. O jedności robotniczej mogli myśleć jedynie naiwni, ale o tym za chwilę.

Przedwojenny 1 maja to przede wszystkim nastawianie się na walkę. A skoro tak, to celem pierwszomajowych przygotowań była dbałość o bezpieczeństwo.

Jak wspominał Eugeniusz Ajnenkiel, łódzki działacz PPS, przed obchodami w jego mieście w 1926 r. nie tylko powołano milicję, ale także organizowano ćwiczenia, w których uczestniczyło nawet sześciuset mężczyzn. Potem z tej grupy wyłoniono najlepszą setkę, którą podzielono na cztery dwudziestopięcioosobowe grupy. Według planów jedna z nich miała zabezpieczać czoło pochodu, druga tył, z kolei do zadań dwóch lotnych brygad należało patrolowanie tego rejonu pochodu, w którym uczestniczyli robotnicy żydowscy. To właśnie ta grupa miała być głównym celem ataków łódzkiej endecji.

W ciekawy sposób milicję robotniczą wspominał Józef Cyrankiewicz, po wojnie premier PRL, ale przed wojną sekretarz krakowskiej PPS: „Każdy milicjant otrzymywał czerwoną opaskę i laskę. Część budowlanych, zwłaszcza ci, co przychodzili z Myślenic czy innych miejscowości, byli nieraz skłonni do jakiejś draki. Wiedzieliśmy o tym, że jak jest święto 1 maja, to ktoś może sobie wypić. Ale kiedy miał on opaskę i laskę, mieliśmy gwarancję, że nie będzie robił chaosu, lecz pilnował porządku” – wspominał Cyrankiewicz.

Co się działo na pochodach pierwszomajowych?

Głównym punktem obchodów 1 maja był robotniczy pochód. W Warszawie miejscem zbiórki był najczęściej plac Teatralny, gdzie przemawiali liderzy organizacji. Natomiast ważnym punktem w Krakowie był Dom Robotnika przy ul. Dunajewskiego, gdzie w listopadzie 1923 r. toczyły się walki strajkujących robotników z wojskiem i policją. Zresztą w okresie PRL przez kilkadziesiąt lat ta ulica nosiła nazwę „1 Maja”.

Bardzo często pierwszomajowy przemarsz zaczynał się już w dzielnicach, skąd zwartą grupą docierano na miejsce zbiórki. Uczestnicy pochodów maszerowali w ramach swojej grupy zawodowej. Wśród nich można było zauważyć kolejarzy, garbarzy, pracowników budowlanych, a także fryzjerów czy drukarzy. W manifestacjach brali też udział robotnicy miejscy, np. wodociągowcy czy gazownicy.

Z frekwencją w pochodach pierwszomajowych bywało różnie. W mniejszych ośrodkach uczestniczyło w nich zazwyczaj od kilkuset do kilku tysięcy osób. Natomiast w Łodzi, Krakowie czy Warszawie można było spotkać kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt tysięcy ludzi (np. w stołecznym pochodzie w 1935 r. uczestniczyło 40 tys. osób). Wiele zależało od stopnia politycznej mobilizacji robotników, choć wpływ miały często obiektywne czynniki, jak pogoda.

Według powojennej, pezetpeerowskiej narracji głównym organizatorem przedwojennych manifestacji pierwszomajowych byli komuniści. W artykułach z „Trybuny Ludu” reprezentanci SDKPiL czy KPP przyćmiewali członków innych organizacji. Tymczasem w rzeczywistości za główną siłę pierwszomajowych pochodów trzeba uznać działaczy i sympatyków PPS. Oczywiście komuniści także świętowali 1 maja, choć z pewnością liczebnie było ich o wiele mniej – organizowali własne obchody lub próbowali przedrzeć się do tych organizowanych przez PPS, co było przyczyną licznych awantur.

W pierwszomajowych pochodach brali także udział przedstawiciele żydowskich partii robotniczych – Bundu, Poalej Syjon-Lewica oraz Poalej Syjon-Prawica. Wspomniany Cyrankiewicz zapamiętał, że podczas krakowskich obchodów 1 maja trzeba było ustawiać milicję ro między dwiema ostatnimi organizacjami, aby zapobiec bójkom.

Pierwszomajowe postulaty

Obchody pierwszomajowe były dobrym miejscem do popularyzowania haseł i poglądów. Oczywiście bardzo częstym motywem pojawiającym się na transparentach było upominanie się o prawa robotnicze. Na przykład: „Żądamy 6-godzinnego dnia pracy bez zmniejszenia zarobków” albo „Protestujemy przeciw złym warunkom pracy”.

Pierwszomajowe hasła ukazywały różnice w poglądach między socjalistami a komunistami. Pepesowcy wzywali do m.in. wprowadzenia ubezpieczeń społecznych, trwałego pokoju, zrzucenia kapitalistycznego jarzma czy pracy nad budową ustroju socjalistycznego. Poglądy komunistów były o wiele bardziej radykalne i mobilizowały robotników do walki o dyktaturę proletariatu czy rewolucję komunistyczną.

Dość dobrze różnice w postulatach PPS i KPP oddają postulaty z 1 maja 1920 i 1921 r. Przedstawiciele obu ugrupowań podczas pochodów wznosili hasła antywojenne i żądania zapewnienia pokoju między Rosją Sowiecką a Polską. Podczas gdy pepesowcy domagali się „trwałego pokoju” czy „walki z militaryzmem”, to antypaństwowi komuniści wzywali do „braterstwa z robotniczą Rosją” czy utworzenia „Polskiej Komunistycznej Republiki Rad Robotniczych”.

Niekiedy na obchodach można było także spotkać hasła antyklerykalne. Manifestanci nieśli transparenty dopominające się zerwania konkordatu z Watykanem czy zniesienia przymusu nauki religii w szkołach.

Oczywiście najważniejszym symbolem niesionym w pochodach pierwszomajowych były nie transparenty, lecz sztandary związków lub organizacji. Robotnicy domagali się respektowania ich chorągwi. Na tym tle także zdarzały się niesnaski. Znany krakowski ekonomista prof. Adam Krzyżanowski przechodząc przed robotniczym sztandarem, nie zdjął kapelusza. Jak wspominał Józef Cyrankiewicz, spotkało się to z reakcją bojowników, którzy postanowili ów kapelusz zrzucić z profesorskiej głowy.

Krwawy 1 maja

Wyższość racji podczas pochodów pierwszomajowych próbowano udowodnić sobie nie tylko za pomocą haseł i postulatów, ale także pięści czy rozmaitych narzędzi: pałek, kastetów, noży oraz broni palnej.

Naturalnym wrogiem, który w różnych miastach atakował pochody pierwszomajowe, były grupy związane z endecją. Według Czesława Brzozy narodowcy uznawali obchody 1 maja za „żydowsko-komunistyczne”, a za robotnicze święto uznawali 15 maja, czyli dzień wydania encykliki Leona XIII „Rerum novarum”.

Do najbardziej krwawych starć najczęściej dochodziło w Warszawie. Szczególnie zapamiętano tragiczne wydarzenia z 1926 i 1928 r. Paradoksalnie w walkach nie uczestniczyli wówczas przedstawiciele bojówek robotniczych i endeckich, lecz pepesowskich i komunistycznych.

W tym czasie zdecydowanie stosunki między obu środowiskami były napięte. Komuniści uznawali kierownictwo PPS za kapitalistycznych zdrajców, z kolei socjaliści określali kapepowców mianem sowieckiej agentury, dążącej do wywołania fermentu w ruchu robotniczym. Zarówno w 1926, jak i w 1928 r. pepesowcy mieli możliwość zorganizowania legalnego marszu, do którego nie chcieli dopuścić komunistów. To właśnie na tym tle, podczas obu wydarzeń, doszło do krwawych jatek.

Do dziś nie jest jasne, kto tak naprawdę ponosi winę za te wydarzenia. Socjaliści za agresorów uznawali komunistów, którzy mieli prowokować milicję PPS i dążyć do przedostania się w socjalistyczne szeregi. Z kolei działacze KPP przekonywali, że strzały w kierunku ich działaczy oddali przedstawiciele milicji zarządzani przez Józefa Łokietka i Łukasza Siemiątkowskiego (ps. „Tata Tasiemka”), powiązanych z warszawskim półświatkiem. Neutralni świadkowie wydarzeń wskazują na komunistyczne prowokacje, jednak strzały w kierunku manifestantów mieli oddać przedstawiciele PPS.

W pochodzie z 1926 r. zginęło pięć osób, a kilkanaście zostało rannych. Z kolei dwa lata później śmierć od kul poniosły dwie osoby, a prawie dwieście odniosło rany.

Robotnicza kultura

Żeby nieco urozmaicić ten brutalny obraz święta 1 maja, warto zwrócić uwagę na kulturalny aspekt tego święta. Choć głównym punktem obchodów był przemarsz, nie brakowało innych elementów programu, jak popisy związkowej orkiestry, mecze piłki nożnej między reprezentacjami robotniczymi czy widowiska grup młodzieżowych.

Ważnym elementem święta 1 maja były akademie, które organizowano w teatrach lub kinach. Uczestnicy akademii mogli wysłuchać orkiestry grającej „Międzynarodówkę” oraz „Czerwony Sztandar”. Podczas warszawskich obchodów w 1935 r. muzycy zagrali „Kołysankę” Benjamina Godarda czy „Marzenie” Roberta Schumana. Ponadto była poezja, choćby Władysława Broniewskiego czy Juliana Tuwima, a także teatr – wystawiano m.in. fragmenty „Kordiana” Juliusza Słowackiego. 

Jakkolwiek by jednak nie doceniać ich wymiaru kulturalnego, coroczne obchody robotniczego święta 1 maja przed II wojną światową były przede wszystkim wielką manifestacją polityczną. Manifestacją, która aż po kres II RP stanowiła wielki symbol siły polskiego niepodległościowego socjalizmu.

Piotr Juchowski

Źródło: Muzeum Historii Polski

Copyright

Wszelkie materiały (w szczególności depesze agencyjne, zdjęcia, grafiki, filmy) zamieszczone w niniejszym Portalu chronione są przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Materiały te mogą być wykorzystywane wyłącznie na postawie stosownych umów licencyjnych. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie przez użytkowników Portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, bez ważnej umowy licencyjnej jest zabronione.