11.11.2021 aktualizacja 13.11.2021

Prof. K. Kawalec: o skutecznym odrodzeniu państwa zdecydowała jedność władzy

Prof. Krzysztof Kawalec. Fot. PAP/P. Supernak Prof. Krzysztof Kawalec. Fot. PAP/P. Supernak

Czołowi politycy polscy tamtych czasów zdawali sobie sprawę z kosztów konfliktu wewnętrznego i dlatego ograniczali jego skalę. O skutecznym odrodzeniu państwa zdecydowała jedność władzy – mówi PAP prof. Krzysztof Kawalec, historyk z Uniwersytetu Wrocławskiego oraz Instytutu Pamięci Narodowej. Posunięcia Dmowskiego i Piłsudskiego stworzyły warunki do budowy struktur państwa – dodaje.

Polska Agencja Prasowa: 10 listopada 1918 r. na Dworcu Wiedeńskim w Warszawie Józef Piłsudski był witany tylko przez dwie osoby – Adama Koca (komendanta naczelnego Polskiej Organizacji Wojskowej) oraz księcia Zdzisława Lubomirskiego (członka trzyosobowej Rady Regencyjnej). Jakie było znaczenie tych dwóch istotnych sił w listopadzie 1918 r.?

Prof. Krzysztof Kawalec: Zacznijmy od POW. Była to organizacja konspiracyjna dysponująca kilku, może kilkunastoma tysiącami zdeterminowanych i zdyscyplinowanych żołnierzy, którzy stanowili polityczne oparcie Józefa Piłsudskiego. Byli to ludzie zdeterminowani, co odnosiło się i do żołnierzy dawnych Legionów Polskich, którzy w listopadzie 1918 r. wracali z niemieckich obozów internowania. Ich rola w stabilizowaniu sytuacji wewnętrznej okazała się ogromna. Wielką rolę odgrywały również powiązania POW z kręgami radykalnej inteligencji oraz Polskiej Partii Socjalistycznej, która stanowiła matecznik Piłsudskiego. Jego ludzie mogli zatem liczyć na wsparcie środowisk będących wówczas na fali i mających poczucie siły.

Natomiast atutem reprezentanta Rady Regencyjnej był aparat administracyjny państwa tworzonego od stycznia 1917 r. za zgodą okupantów niemieckich i austriackich. Początkowo były to struktury fasadowe, ale z czasem zyskiwały na znaczeniu i niezależności. W realiach załamującej się okupacji niemieckiej problemem Rady Regencyjnej był jednak brak wiarygodności. Jej instytucje, gdyby podjęły próbę przeciwstawienia się fermentowi społecznemu, zostałyby zmiecione.

PAP: Z dala od wydarzeń w Polsce działał Roman Dmowski. Paryż był jednak miejscem kluczowym dla losów Polski. Z reguły pamiętamy Dmowskiego z okresu konferencji pokojowej w Paryżu. Jaka była jego rola kilka miesięcy wcześniej, w pierwszych tygodniach niepodległości, gdy rząd w Warszawie nie miał uznania międzynarodowego?

Prof. Krzysztof Kawalec: Zawieszenie broni zastało Dmowskiego w USA. Gdy powrócił do Paryża, zastał w Komitecie Narodowym Polskim bojowe nastroje. KNP był wówczas czymś w rodzaju ministerstwa spraw zagranicznych oraz (za sprawą zwierzchnictwa nad Armią Polską we Francji) ministerstwa wojny. Część zasiadających w nim postaci spodziewała się, że przy poparciu mocarstw zachodnich KNP obejmie władzę w odradzającej się Polsce. Szanse na taki bieg wydarzeń nie były jednak oczywiste: jednoznaczne poparcie obiecywali tylko Francuzi, a jak dalece skłonni byliby się zaangażować, można spekulować. Słabością KNP był brak w jego składzie reprezentantów lewicy – która w kraju angażowała się we wspieranie struktur władzy tworzonych przez Piłsudskiego. Próba ich obalenia wywołałaby opór i jakkolwiek na temat jego rozmiarów i konsekwencji można jedynie spekulować, nie ulega wątpliwości, że podjęcie stosownej próby obarczone byłoby (przy słabości kształtującego się dopiero aparatu państwowego i braku wojska) olbrzymim ryzykiem. 

CZYTAJ TAKŻE

Wielkość Dmowskiego polegała na umiejętności dostrzeżenia wszystkich aspektów sytuacji, trafnej ich oceny oraz umiejętności przeforsowania wyłaniających się wniosków. Okiełznawszy ambicje KNP, podjął próbę porozumienia z Piłsudskim. Taki charakter miała misja prof. Stanisława Grabskiego, działacza endeckiego o socjalistycznej przeszłości, co pozwalało wierzyć w możliwość znalezienia wspólnego języka z politykami w kraju. Te nadzieje się nie sprawdziły, z różnych powodów. Skuteczna okazała się natomiast misja Ignacego Jana Paderewskiego, światowej sławy pianisty, któremu udało się osiągnąć z Piłsudskim potrzebny kompromis.

Warto także przypomnieć, że zgodnie z relacją Dmowskiego pierwotne warunki zawieszenia broni przewidywały, że Niemcy mają wycofać swoje siły na linię graniczną z 1914 r. Oznaczałoby to narażenie okupowanych przez nie obszarów na sowiecki fakt dokonany – dostrzegając niebezpieczeństwo, Dmowski niezwłocznie rozpoczął działania na rzecz modyfikacji tego punktu zawieszenia broni. Nie przesądzając jego osobistej roli w przeforsowaniu ostatecznych rozstrzygnięć, trzeba stwierdzić, że zapewniły one jednak ziemiom polskim elementarną stabilność w pierwszych, najtrudniejszych miesiącach. Niemcy zostały zobowiązane do utrzymania swoich wojsk na wschodzie – stopniowe ich wycofywanie dokonało się w ciągu kolejnych miesięcy w drodze porozumienia z władzami polskimi, przy czym zajmowane przez nie pozycje były stopniowo obejmowane przez pośpiesznie organizowane oddziały polskie. 

Zasługą Piłsudskiego było mistrzowskie wyzyskanie stworzonej mu szansy. Po przejęciu władzy w Warszawie zabronił on samowolnego rozbrajania żołnierzy niemieckich, organizując Niemcom bezpieczny powrót z ziem polskich do Rzeszy. Porozumienie, jakie udało mu się osiągnąć z utworzoną po załamaniu się dyscypliny w wojsku okupacyjnym Radą Delegatów Żołnierskich, zapewniło spokój. Trudno przecenić jego rolę: rzecz jasna, Niemcy wróciliby do domów także w przypadku braku porozumienia, co oznaczałoby dziki przemarsz mas zdemoralizowanego (ale uzbrojonego) żołnierstwa, z oczywistymi konsekwencjami. A potem na spustoszony obszar wlaliby się bolszewicy. Te dwa posunięcia, Dmowskiego i Piłsudskiego, stworzyły niezbędne warunki do stabilizacji oraz budowy struktur państwa.

O skutecznym odrodzeniu państwa polskiego zdecydowała również szybko osiągnięta jedność władzy. Inaczej niż na Ukrainie, gdzie wytworzyło się kilka ośrodków pretendujących do sprawowania władzy. W Polsce było ich może nawet więcej, ale krótko, gdyż wszystkie szybko podporządkowały się rządowi w Warszawie. Potem osiągnięty został kompromis z KNP. Piłsudski zgodził się na przeprowadzenie wolnych wyborów, które zapewniły rzeczywistą realizację fundamentalnej dla demokracji zasady zwierzchnictwa narodu, a także na pozostawienie KNP w roli ośrodka przygotowującego polskie postulaty na kongres pokojowy. Zapewniło to ciągłość polityki polskiej w relacjach z państwami zachodnimi.

Dodać trzeba, że czołowi politycy polscy tamtych czasów zdawali sobie sprawę z kosztów konfliktu wewnętrznego, i dlatego świadomie ograniczali jego skalę. Spektakularnym przykładem było znane przemówienie Dmowskiego przed Radą Dziesięciu, skupiającą czołowych polityków zachodnich. Zapytany o opinię na temat rządów socjalistów w Warszawie nie skorzystał z pokusy ich krytyki, ale usprawiedliwiał ich działania, tłumacząc zagrożeniem ze strony rewolucji rosyjskiej i niemieckiej. Wziął zatem w obronę ludzi, którzy w tym czasie w kraju zaciekle go atakowali. Podobnych sygnałów, że w sprawach istotnych z punktu widzenia Polski prawica i lewica będą występowały zgodnie, było więcej. Są znane wypowiedzi Piłsudskiego, w których mitygował swych stronników, przestrzegając przed konfliktem z ośrodkiem paryskim; w 1919 r. występujący w Sejmie przywódcy PPS, broniąc Polski przed oskarżeniami o pogromy ludności żydowskiej, wskazywali, że rodzima prawica ich nie organizuje ani do nich nie zachęca.

CZYTAJ TAKŻE

PAP: W kontekście nastrojów na ziemiach polskich często podnosi się grożące niebezpieczeństwo przewrotu społecznego. Czy działania pierwszego rządu republikańskiej Polski premiera Jędrzeja Moraczewskiego, który podjął się wprowadzenia wielkich reform społecznych, zabezpieczyły kraj przed zaburzeniami społecznymi na wzór tych z Niemiec i Rosji?

Prof. Krzysztof Kawalec: Zapewne tak, chociaż trudno tu pewnie wyrokować. Historycy różnią się między sobą w ocenie nastrojów społecznych. W niektórych regionach Królestwa Polskiego, m.in. w Zagłębiu Dąbrowskim, na Lubelszczyźnie i Tarnobrzeszczyźnie radykalizm był silny i przejawiał się także w najściach na dwory, plądrowaniu sklepów... Jednak po czterech latach wojny, w warunkach powszechnej biedy, zdecydowana większość społeczeństwa chciała powrotu do ustabilizowanego życia, takiego jak przed 1914 r.. Nie chciano zmieniać świata i naprawiać go. 

Dotyczyło to wsi, która chciała pokoju oraz zniesienia obowiązkowych dostaw plonów, które wprowadził okupant. I niepodległa Polska zniosła ten obowiązek, mimo że groziło to problemami w zaopatrzeniu miast w żywność… Dla ludności miast kluczowe znaczenie miały reformy wprowadzone przez rząd Jędrzeja Moraczewskiego, potwierdzone przez Sejm Ustawodawczy: unormowanie czasu pracy, przyznanie praw emerytalnych, opieki zdrowotnej, a także (zabraniające eksmisji) prawo o ochronie lokatorów. Mając na uwadze realia ekonomiczne, reformy społeczne były aktem woluntarystycznym. Gospodarka była w stanie rozpaczliwym. Zakłady pracy zdewastowane, ludność zubożała… Część historyków gospodarki szacuje, że infrastruktura przemysłowa została cofnięta do stanu z lat siedemdziesiątych XIX wieku. Reformy nie miały uzasadnienia ekonomicznego i gdyby II Rzeczpospolita stosowała podobną logikę co Polska po 1989 r., to nie byłoby o nich mowy. Decydowały jednak realia polityczne: potrzeba reagowania na groźbę zawartą w rewindykacyjnych nastrojach świata pracy, a także konieczność przekonania Polaków, że tworzące się państwo jest ich własne. W tym sensie reformy te spełniły swoje zadanie. Pokazał to rok 1920. Biorąc pod uwagę słabość struktur państwowych - Polska miała małe szanse przetrwania konfrontacji z bolszewikami. O zwycięstwie zadecydowała postawa społeczeństwa, które zdążyło dostrzec korzyści płynące z posiadania państwa, zaakceptowało je i uznało za wartość, której utrata realnie zaboli.

PAP: Skoro państwo w 1918 r. było wciąż bardzo słabe, to w jaki sposób udało się zmobilizować środki do wysłania odsieczy pod wodzą Michała Tokarzewskiego-Karaszewicza na pomoc walczącemu Lwowowi. Jaki był oddźwięk tego pierwszego zwycięstwa odrodzonej Polski?

Prof. Krzysztof Kawalec: Paradoksalnie Polska toczyła swoją pierwszą wojnę, zanim jeszcze jej struktury uformowały się. Walki wybuchły 1 listopada, gdy przeciw proklamowaniu we Lwowie Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej zaprotestowała zbrojnie polska młodzież. W pierwszym okresie walk o miasto duże znaczenie miała pomoc udzielana przez Polską Komisję Likwidacyjną w Krakowie i różne organizacje społeczne: w pamiętniku prof. Władysława Konopczyńskiego czytamy, że sam przystąpił do rekrutowania ochotników spośród młodzieży. Zanim dotarła na pomoc zorganizowana przez władze warszawskie, płynął na wschód strumień ochotników i broni. Chociaż Piłsudskiemu wypominano, że zwlekał z organizacją odsieczy (niepodległa Ukraina odgrywała istotną rolę w jego planach politycznych), nie miał on jednak wątpliwości, że Lwów musi należeć do Polski, dlatego wysłał tam wojska. I to bez względu na to, że z uwagi na zagrożenie sowieckie priorytetowym kierunkiem działań był obszar dawnego niemieckiego Ober-Ostu i konieczność stopniowego zastępowania okupujących go wojsk niemieckich siłami polskimi.(PAP)

Rozmawiał: Michał Szukała

szuk/ skp /

Copyright

Wszelkie materiały (w szczególności depesze agencyjne, zdjęcia, grafiki, filmy) zamieszczone w niniejszym Portalu chronione są przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Materiały te mogą być wykorzystywane wyłącznie na postawie stosownych umów licencyjnych. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie przez użytkowników Portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, bez ważnej umowy licencyjnej jest zabronione.