18.12.2018

Prof. I. Luba: artyści po 1918 r. praktycznie nie tworzyli dzieł o odzyskaniu niepodległości

Prof. Iwona Luba Prof. Iwona Luba

W okresie formowania się na nowo państwa polskiego artyści praktycznie nie tworzyli dzieł o odzyskaniu niepodległości – mówi PAP prof. Iwona Luba z Instytutu Historii Sztuki Uniwersytetu Warszawskiego.

PAP: Czy w 1918 r., po odzyskaniu niepodległości, polska sztuka musiała się zredefiniować?

Prof. Iwona Luba: To trudne pytanie, ponieważ sztuka nieustająco się redefiniuje. Nie wiem, czy musiała się zatem redefiniować w związku z taką cezurą, jaką był koniec wojny. 

W wypadku rozmaitych izmów w sztuce, które pojawiały się na początku lat dwudziestych, to koniec wojny w sztuce europejskiej był momentem z jednej strony powrotu do klasycyzmu, a drugiej – wzmożonego aktywizmu awangard. Zarówno klasycyzm, jak i awangarda dążyły jednak do ładu. 

To redefiniowanie się wobec niepodległości w Polsce nie jest sprawą oczywistą również z kilku dosyć istotnych powodów. Czynników braku takiej intensywnej reakcji na odzyskanie niepodległości w sztuce jest wiele; m.in. to fakt, że odzyskaliśmy niepodległość w listopadzie 1918 r., ale wtedy do końca nie odzyskaliśmy swojej państwowości, która kształtowała się jeszcze przez kilka kolejnych lat. Mieliśmy cały czas niepewność co do przebiegu granic i kształtu państwa. Wybuchły powstania Wielkopolskie, Śląskie oraz wojna polsko-bolszewicka, mieliśmy także różnego rodzaju międzynarodowe traktaty i umowy, które te granice miały zatwierdzić. Rada Ambasadorów uznała ostateczny przebieg wschodniej granicy II Rzeczypospolitej dopiero wiosną 1923 r.

Z naszej perspektywy odzyskanie niepodległości wygląda jako coś, co zostało dane raz. Natomiast z perspektywy osób wówczas żyjących był to wieloletni proces, w którym państwo się odnawiało i zaczynało dopiero funkcjonować. Przez wiele lat nie wiedziano, jakie ono w ogóle będzie. 

Prof. Iwona Luba: Z naszej perspektywy odzyskanie niepodległości wygląda jako coś, co zostało dane raz. Natomiast z perspektywy osób wówczas żyjących był to wieloletni proces, w którym państwo się odnawiało i zaczynało dopiero funkcjonować. Przez wiele lat nie wiedziano, jakie ono w ogóle będzie. 

PAP: Jak sztuka reagowała na to, co się działo wokół odzyskania niepodległości?

Prof. Iwona Luba: W okresie formowania się na nowo państwa polskiego artyści praktycznie nie tworzyli dzieł o odzyskaniu niepodległości. 

Obecnie sytuacja wygląda podobnie. W ramach hucznych obchodów 100-lecia odzyskania niepodległości były marsze, liczne publikacje, różne uroczystości upamiętniające to wydarzenie. Natomiast raczej nie mamy dużej reprezentacji dzieł sztuki – obrazów, grafik czy rzeźb. Wyjątek stanowią okolicznościowe pomniki na zlecenie lokalnych władz – zazwyczaj o znikomej wartości artystycznej. 

PAP: Czy zatem artyści nie poruszali tematyki bieżących wydarzeń?

Prof. Iwona Luba: Chociaż nie powstawały dzieła dotyczące odzyskania niepodległości, to jest jeden, ale bardzo istotny wyjątek. Artyści przedstawiali powstania Wielkopolskie i Śląskie, plebiscyty oraz wojnę polsko-bolszewicką. Te wydarzenia były polem, do którego artyści musieli się ustosunkowywać, ponieważ była potrzebna propaganda i agitacja za polskością skierowana przeciwko wrogowi. Powstawały dzieła sztuki, i to nie zawsze na państwowe zamówienia, ale także bardzo spontanicznie, z powodu angażowania w kształtowanie się państwa. 

Dla przykładu – jeden z najwybitniejszych polskich rzeźbiarzy, ceniony wysoko także we Francji, Edward Wittig, jeszcze w okresie Wielkiej Wojny stworzył kilka heroicznych w wymowie rzeźb, m.in. „Nike polską” (i to w dwóch wersjach, z 1916–1917 i z 1918 r.). Stała się ona źródłem inspiracji dla monety o nominale 5 złotych, wyemitowanej w roku 1926.

PAP: Czy polscy artyści odwoływali się do tendencji ogólnoeuropejskich?

Prof. Iwona Luba: Tak naprawdę artyści nie skupili się na redefiniowaniu sztuki w odniesieniu do nowego państwa czy spraw narodowych. Niektórzy próbowali się wpisać w nowe tendencje, które pojawiły się w sztuce europejskiej. Przepływ informacji pomiędzy różnymi środowiskami artystycznymi w Europie był bardzo silny i intensywny. Wydaje mi się, że był on znacznie silniejszy niż w tej chwili. To paradoksalne – nie było przecież tak wielu płaszczyzn komunikacyjnych, które są dostępne dzisiaj. 

Nie były to wyłącznie tendencje płynące ze sztuki zachodniej – takie myślenie jest współczesną kliszą. Bardzo wielu znakomitych polskich artystów i architektów otrzymało wykształcenie w carskiej Rosji, jak choćby malarz Ludomir Sleńdziński, twórca wielkiego plafonu „Polonia”, czy architekt Adolf Szyszko-Bohusz, autor „Zameczku Prezydenta w Wiśle”. 

Bardzo silna była tendencja klasycystyczna, która również zaczęła się wykształcać w Paryżu i Petersburgu jeszcze przed wybuchem I wojny światowej. Klasycyzm był bardzo silnie reprezentowany przez artystów i architektów wykształconych w Petersburgu. Była to tendencja uniwersalna, ogólnoeuropejska – bez podziału na wschód i zachód Europy. Mam oczywiście tutaj na myśli Europę przedrewolucyjną.

Po I wojnie światowej pojawiła się w polskiej sztuce także awangarda.

PAP: Czy te tendencje docierały do polskich artystów od razu?

Prof. Iwona Luba: Z małym opóźnieniem. Do tworzonej w Polsce sztuki zaczęły docierać tendencje, które w Europie kształtowały się już przez dłuższy czas. Ekspresjonizm, kubizm, futuryzm, prymitywizm oraz wspomniany klasycyzm u nas pojawiły się w trakcie Wielkiej Wojny lub już po niej. Jednocześnie ciągle obecna była silna i długotrwała młodopolska tendencja symbolistyczna. Te wszystkie tendencje spotkały się praktycznie w tym samym czasie. 

PAP: Z czym było to związane?

Prof. Iwona Luba: Przede wszystkim z powrotem wielu artystów do Polski z wojaży czy wygnania związanego z wojną. Wynikało to również z redefinicji granic i repatriacji Polaków, którzy mieszkali na terenach przedrozbiorowej Polski lub w głębi Cesarstwa Rosyjskiego. 

W ten sposób przybyło do Polski kilkoro artystów futurystów i kubofuturystów. Jednak wcale nie z Zachodu, ale właśnie z terenu Rosji. Przykładami takich artystów mogą być Zygmunt Waliszewski, Bolesław Cybis, Teresa Roszkowska czy Władysław Strzemiński.
 
W rzeźbie tendencja klasycystyczna była bardzo silnie reprezentowana przez wspomnianego już Edwarda Wittiga, który kształcił się w Paryżu i z sukcesem funkcjonował tam jako artysta. Tworzył także Henryk Kuna, który również wpisał się w główny nurt francuskiej sztuki klasycystycznej. 

Działali tacy artyści jak Xawery Dunikowski, wcześniej protoekspresjonista, który z jednej strony w swojej twórczości antycypował już art déco w okresie I wojny światowej, dość mocno nawiązywał jeszcze do ekspresjonizmu i tendencji młodopolskich, a z drugiej strony eksperymentował z czymś, co możemy nazwać kubizmem. 

To wszystko było bardzo interesujące jako tygiel, w którym pojawiły się różne nowe zjawiska na bazie tego, co w sztuce europejskiej już funkcjonowało. 

Prof. Iwona Luba: W ramach hucznych obchodów 100-lecia odzyskania niepodległości były marsze, liczne publikacje, różne uroczystości upamiętniające to wydarzenie. Natomiast raczej nie mamy dużej reprezentacji dzieł sztuki – obrazów, grafik czy rzeźb. Wyjątek stanowią okolicznościowe pomniki na zlecenie lokalnych władz – zazwyczaj o znikomej wartości artystycznej. W 1918 r. było podobnie.

PAP: Ku jakiej tematyce skłaniali się twórcy dwudziestolecia?

Prof. Iwona Luba: Z tym jest bardzo różnie. Byli tacy artyści jak Wojciech i Jerzy Kossakowie, w których twórczości dopatrzymy się wątków związanych z odzyskaniem niepodległości czy tematyką legionową. Przedstawiali chętnie wodzów i polityków. Popularnością cieszyły się wizerunki Piłsudskiego ich autorstwa. Były często kupowane, a nawiązywały one do ikonografii Napoleona Bonapartego, księcia Józefa Poniatowskiego czy Tadeusza Kościuszki. Do dziś chyba najsłynniejszy jest portret Piłsudskiego na Kasztance namalowany przez Wojciecha Kossaka.

Jeżeli chodzi o inne tematy, to istniała pełna swoboda. Tworzono pejzaże, akty, martwe natury, sceny rodzajowe – pojawiło się całe spektrum tematów. Trudno mówić o tematach szczególnie faworyzowanych. 

Pojawiały się też tematy nawiązujące do folkloru, który był wówczas bardzo modny wśród polskich formistów. Folklor był już wcześniej obecny w dziełach Władysława Skoczylasa promującego drzeworyt po I wojnie światowej. Silne tendencje folklorystyczne cechują twórczość Zofii Stryjeńskiej.

Prof. Iwona Luba: Europejskie nurty w sztuce docierały do nas z małym opóźnieniem. Ekspresjonizm, kubizm, futuryzm, prymitywizm oraz wspomniany klasycyzm u nas pojawiły się w trakcie Wielkiej Wojny lub już po niej. Jednocześnie ciągle obecna była silna i długotrwała młodopolska tendencja symbolistyczna. Te wszystkie tendencje spotkały się praktycznie w tym samym czasie.


 PAP: Czy po odzyskaniu niepodległości powstały instytucje nadzorujące polską sztukę?

Prof. Iwona Luba: Jako państwo praktycznie nie mieliśmy sprawnego zarządzania sztuką i kulturą, nie mieliśmy instytucjonalnej opieki nad sztuką. Może się to nam dzisiaj wydawać nieprawdopodobne, ale tak było. 

Ministerstwo Sztuki i Kultury powstało bardzo szybko, właściwie natychmiast po odzyskaniu niepodległości. Funkcjonowało jednak bardzo krótko – już w 1920 r. czyli jeszcze przed ostatecznym ukształtowaniem się polskich granic, podał się do dymisji Zenon Przesmycki stojący na czele tego resortu. W 1921 r. zostało ono zlikwidowane, a dokładniej połączone z Ministerstwem Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, rok później całkowicie już podporządkowane jego strukturom jako Departament Sztuki w MWRiOP (zdegradowany w 1930 r. do rangi wydziału). Było to od tego momentu jedyne ministerstwo zarządzające sprawami kultury i sztuki, niezbyt nimi zainteresowane. 

PAP: W tym roku obchodzimy również 100-lecie przyznania praw wyborczych kobietom. Jaka była pozycja kobiet artystek w dwudziestoleciu międzywojennym?

Prof. Iwona Luba: Teoretycznie była ona znakomita. Miały one nie tylko pełne prawa wyborcze, lecz także kształciły się na wyższych uczelniach, brały aktywny udział w życiu artystycznym. Jest to może nie ewenement w skali europejskiej, ale z całą pewnością coś, co nas pozytywnie wyróżnia. 

W Polsce najważniejszym artystą była Zofia Stryjeńska. Jako młodą dziewczynę wydano ją za mąż za Karola Stryjeńskiego, aby nie zmarnował się jej talent. Została okrzyknięta „księżniczką polskiego malarstwa”. Było w tym coś niebywałego, że najważniejszą i najbardziej hołubioną postacią, przynajmniej oficjalnie i w mediach, była kobieta artystka. Uważano ją za kontynuatorkę dzieła Stanisława Wyspiańskiego. 

Osobą, której pozwolono rzeźbić wodzów, prezydenta, a także marszałka Piłsudskiego, była Olga Niewska. Te bardzo odpowiedzialne zlecenia, wydawałoby się, że „męskie” tematy, mogła realizować delikatna kobieta.

Prof. Iwona Luba: Jako państwo praktycznie nie mieliśmy sprawnego zarządzania sztuką i kulturą, nie mieliśmy instytucjonalnej opieki nad sztuką. Może się to nam dzisiaj wydawać nieprawdopodobne, ale tak było. Ministerstwo Sztuki i Kultury powstało bardzo szybko, właściwie natychmiast po odzyskaniu niepodległości. Funkcjonowało jednak bardzo krótko.

Kobiety były czynne zawodowo jako artystki. Niedawno powstała praca na temat graficzek w Polsce, w której autorka dopatrzyła się ok. 130 czynnych zawodowo kobiet zajmujących się tą dziedziną w okresie II Rzeczypospolitej. To naprawdę imponująca liczba; one ukończyły studia i zaistniały w życiu zawodowym. 

Kobiety zajmowały bardzo ważną pozycję w środowisku awangardowym – nie tylko artystycznym, lecz także architektonicznym. Architektka Helena Syrkusowa, wraz z mężem architektem Szymonem Syrkusem i innymi awangardowymi architektami oraz artystami i artystkami założyła grupę Praesens, która stała się w 1928 r. sekcją Congrés Internationaux d`Architecture Moderne (CIAM). Syrkusowa już po II wojnie światowej pełniła funkcję wiceprezesa tej organizacji, była też profesorem Politechniki Warszawskiej. Stryjeńska czy architektka Barbara Brukalska zdobywały nagrody na wystawach międzynarodowych. Były to zatem również kariery w skali europejskiej.
 
Z dzisiejszej perspektywy jedną z najbardziej znaczących postaci polskiego życia artystycznego, czyli najbardziej popularnych i indywidualnych artystek, była rzeźbiarka Katarzyna Kobro. Była ona Rosjanką o niemieckich korzeniach, która właściwie całe swoje życie zawodowe była czynna w Polsce. Łamała wszelkie konwencje i wyznaczała nowe tropy dla dwudziestowiecznej rzeźby światowej. 

Mieliśmy też „gorszycielki” – Irenę Pokrzywnicką czy Maję Berezowską, która pozwalała sobie na wprowadzanie do swojej sztuki tematyki mocno erotycznej. 

Jeśli zatem chodzi o pozycję kobiet i ich funkcjonowanie w polskiej sztuce, to są to zagadnienia warte odnotowania. Kobiety znalazły dla siebie miejsce i zostały zaakceptowane. 

Rozmawiała Anna Kruszyńska (PAP)
akr/ skp/

Copyright

Wszelkie materiały (w szczególności depesze agencyjne, zdjęcia, grafiki, filmy) zamieszczone w niniejszym Portalu chronione są przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Materiały te mogą być wykorzystywane wyłącznie na postawie stosownych umów licencyjnych. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie przez użytkowników Portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, bez ważnej umowy licencyjnej jest zabronione.