Dr hab. P. Szlanta: powstanie Armii Polskiej we Francji było możliwe po umiędzynarodowieniu sprawy polskiej
Perspektywa stworzenia Armii Polskiej we Francji otworzyła się dopiero po zmianach w polityce rosyjskiej – mówi dr hab. Piotr Szlanta z IH UW. 100 lat temu, 4 czerwca 1917 r., Armia Polska została powołana dekretem prezydenta Francji Raymonda Poincarégo. Armia francuska potrzebowała rezerw ludzkich, których brakowało po trzech latach wojny.
PAP: Żołnierze Błękitnej Armii nie byli pierwszymi Polakami walczącymi po stronie Francji. Wcześniej, bo już w 1914 r. tworzono Legion Bajończyków. Dlaczego wówczas nie udało się stworzyć dużej polskiej formacji?
Dr hab. Piotr Szlanta: Wynikało to głównie z uwarunkowań międzynarodowych. Francuzi, aż do marca 1917 r., gdy zarówno Piotrogrodzka Rada Delegatów Robotniczych i Żołnierskich i Rząd Tymczasowy uznały prawo Polaków do samostanowienia, uznawali sprawę polską za wewnętrzny problem Rosji. To Rosjanie mieli więc w Entencie głos decydujący we wszystkich sprawach dotyczących Polski. Rząd w Piotrogrodzie nie spieszył się z umiędzynarodowieniem sprawy polskiej, więc w 1914 r. wystąpienie polskich środowisk emigracyjnych nie spotkało się z aplauzem władz francuskich. Udało się więc stworzyć pododdział liczący zaledwie kompanię ochotników, który bardzo szybko wykrwawił się w ciężkich walkach. Polaków, którzy chcieli walczyć u boku Francji zachęcano do wstępowania do Legii Cudzoziemskiej. Nie dysponujemy jednak dokładnymi danymi na temat liczby Polaków służących wówczas w tej formacji. Mogła to być grupa raczej kilkuset niż kilku tysięcy Polaków.
PAP: Czy Akt 5 listopada miał znaczenie dla powstania Armii Polskiej we Francji?
Dr hab. Piotr Szlanta: Umiędzynarodowienie sprawy polskiej rozpoczęło się od Aktu 5 listopada, ponieważ inne państwa musiały odnieść się do niemieckiej inicjatywy. Jego ogłoszenie, po ponad dwóch latach morderczej i krwawej wojny sprawiło, że sam Dmowski twierdził, że dopiero po 5 listopada 1916 r. zachodni politycy przestali patrzeć na polskich działaczy niepodległościowych przebywających na Zachodzie jak na informatorów, ale partnerów, za którymi stoi potencjalnie bardzo duża siła.
PAP: Mimo to konieczna była zgoda Rosji…
Dr hab. Piotr Szlanta: Rzeczywiście, perspektywa stworzenia tej armii otworzyła się dopiero po zmianach w polityce rosyjskiej. 4 czerwca 1917 r. Armia Polska została powołana dekretem prezydenta Francji Raymonda Poincarégo. Częściowo wpłynęły na to i względy wewnętrzne Francji. Był to moment bardzo ciężkich walk określanych zbiorczo mianem ofensyw Roberta Nivelle’a, który był szefem francuskiego Sztabu Generalnego i w kwietniu oraz maju 1917 r. zadecydował o przeprowadzeniu ataków. Ich efektem były horrendalne straty, które w niektórych jednostkach dochodziły do 60 procent stanów osobowych. To bezlitosne szafowanie krwią francuskich żołnierzy doprowadziło do fali buntów, które ogarnęły nawet połowę jednostek. Armia francuska potrzebowała więc rezerw ludzkich, których brakowało po trzech latach wojny.
PAP: W jaki sposób zachęcano do wstępowania do tworzonej we Francji Armii Polskiej?
Dr hab. Piotr Szlanta: Odwoływano się głównie od polskiego patriotyzmu. Po upadku monarchii w Rosji kraje zachodnie mogły sięgnąć po kartę republikańską i przedstawiać toczący się konflikt jako starcie cywilizacji z barbarzyństwem oraz demokracji z tyranią. Warto przypomnieć, że w tym czasie władze republikańskiej Rosji zgodziły się na tworzenie polskich jednostek narodowych również na terenie ich kraju. Powstały trzy polskie korpusy, które w przyszłości stanowić miały część polskich sił zbrojnych.
Apelowano również do środowisk emigracyjnych w Europie oraz USA i Kanadzie, z których ochotnicy mieli zasilać Amię Polską. Podczas pobytu na stypendium w South Bend w Indianie spotkałem się z polskimi Amerykanami, którzy opowiadali, że miejscowa Polonia wystawiła cały batalion. W 1. Pułku Strzelców Pieszych 15 procent ochotników stanowili Polacy z Holandii. Drugą grupą byli jeńcy wojenni przebywający we francuskich, brytyjskich i włoskich obozach jenieckich, którzy wcześniej służyli w armiach państw centralnych. Trafiali do nich działacze Komitetu Narodowego Polskiego i starali się ich zwerbować do służby w Armii Polskiej. Należy jednak podkreślić, że stanowili tylko 10 procent żołnierzy Armii Polskiej we Francji. Najczęściej woleli przeczekać wojnę w obozie, niż narażać siebie na ryzyko dostania się do niewoli niemieckiej w obcym mundurze, co mogło skutkować karą śmierci za zdradę. Pomimo wysiłków polskich aktywistów niewielu więc zdecydowało się na walkę.
Inną grupą, którą starano się zwerbować byli Polacy w armii rosyjskiej. Pamiętajmy, że na front zachodni został skierowany korpus rosyjski. Aż 40 procent dowódców kompanii w 1. Dywizji Strzelców Polskich stanowili byli carscy oficerowie.
PAP: Czy Polacy zdążyli wziąć udział w walkach?
Dr hab. Piotr Szlanta: Wyłącznie w symbolicznym zakresie. Latem 1918 r. na front w okolicach Reims skierowano 1. Pułk Strzelców, który walczył w ramach 163. Dywizji Piechoty. Obsadził dość spokojny odcinek frontu i mimo że był to okres ostatnich ofensyw niemieckich zakończonych drugą bitwą nad Marną, udział polskich żołnierzy w tym okresie wojny ograniczył się głównie do walk patroli. Romanowi Dmowskiemu i KNP zależało na wysłaniu całej polskiej dywizji na front, tak, aby Polacy dysponowali ważnym argumentem przetargowym w przyszłych negocjacjach pokojowych. Francuzi uznali jednak, że polskie jednostki są jeszcze za słabo przygotowane do wysłania na front. Dlatego dopiero pod koniec października 1918 r. na front trafiła 1. Dywizja Strzelców. Był to jednak schyłkowy okres wojny i mimo planów użycia tej dywizji w ataku na Saarbruecken nie doszło do realizacji tych zamierzeń francuskiego dowództwa ze względu na zakończenie działań wojennych 11 listopada. Mimo zakończenia wojny Błękitna Armia była wciąż formowana, więc wiosną 1919 r., gdy podjęto decyzję o jej przetransportowaniu do odrodzonej Polski, sformowano kolejne cztery dywizje i armia liczyła 70 tys. żołnierzy.
PAP: W dekrecie prezydenta Francji z 4 czerwca 1917 r. czytamy: „wystawienie i utrzymanie Armii Polskiej zapewnia Rząd Francuski”. Po przyjeździe do kraju byli uważani za doskonale uzbrojonych i wyszkolonych...
Dr hab. Piotr Szlanta: Nie zgodziłbym się z opinią na temat doskonałego wyszkolenia, ponieważ polskim żołnierzom brakowało ostrzelania na froncie. Ich udział w walkach był symboliczny bądź dotyczył tych, którzy służyli wcześniej w innych formacjach. Wyposażenie i organizacja były powieleniem tych znanych z armii francuskiej. Nosili błękitne mundury wprowadzone w 1915 r. i francuskie hełmy Adrian wz. 15 oraz karabiny Lebel Mle 1886 i Berthier Mle 1907 oraz ręczne karabiny maszynowe. Do tego dochodziła ponad setka czołgów Renault FT 17. W porównaniu z wojskami polskimi bijącymi się już w 1918 r. o granice było to wojsko bardzo dobrze umundurowane i wyposażone, dlatego stanowiło wzmocnienie polskich sił w Galicji.
PAP: Często zapomina się, że pierwszym dowódcą Armii Polskiej był francuski generał Louis Archinard. Czy miał być stałym dowódcą, czy raczej jej organizatorem?
Dr hab. Piotr Szlanta: Powstanie Armii Polskiej we Francji było wielką niewiadomą. Nie było jasne, co wyniknie z tego projektu i nie sądzę, aby wówczas myślano, jaki będzie ona miała kształt za kilka miesięcy. Warto w tym kontekście zauważyć, że aż 5 procent dowódców kompanii stanowili oficerowie Armii Francuskiej, najczęściej w drugim lub trzecim pokoleniu polskiego pochodzenia, którzy mogli wykazać się pewną znajomością języka swoich żołnierzy. 35 procent stanowili podoficerowie awansowani na stanowiska oficerskie. Aż 40 procent dowódców kompanii było obywatelami Francji i z pewnością zależało francuskim władzom, aby zachować kontrolę nad polską armią. Trudno jednak powiedzieć, czy już w czerwcu 1917 r. Francuzi przewidywali nominowanie na stanowisko dowódcze Polaka. Z pewnością nie był to priorytet, ponieważ najważniejszym celem było zachęcenie Polaków do wstępowania do tej formacji. Kwestie obsady kadrowej korpusu oficerskiego Polakami były drugorzędne.
PAP: Dowódcą Armii Polskiej we Francji został gen. Józef Haller, który wcześniej walczył w II Brygadzie Legionów Polskich po stronie państw centralnych. Jak zareagował na to Paryż?
Dr hab. Piotr Szlanta: Haller dowódcą Armii Polskiej został dość późno, bo dopiero 4 października 1918 r. Do Francji przybył z ogarniętej wojną domową Rosji dopiero latem 1918 r. Na jego życiorys składała się między innymi trwająca kilkanaście lat służba zawodowego oficera armii austriackiej. Podczas kryzysu przysięgowego, wbrew Piłsudskiemu, wraz z większością II Brygady złożył nową przysięgę w ramach Polskiego Korpusu Posiłkowego, lojalnie walczył po stronie austro-węgierskiej. Dopiero niekorzystna decyzja dotycząca przynależności Chełmszczyzny do Ukraińskiej Republiki Ludowej podjęta w lutym 1918 r. w wyniku pokoju brzeskiego przelała czarę goryczy i skłoniła Hallera i jego żołnierzy do zmiany frontu. Haller miał jednak epizod walki z Niemcami podczas przejścia frontu pod Rarańczą. Został wówczas dowódcą II Korpusu Polskiego w Rosji i po bitwie pod Kaniowem niedaleko Kijowa w maju 1918 r., gdy jego oddziały nie chciały złożyć broni, Haller uniknął niemieckiej niewoli.
PAP: Jak prezentowała się Błękitna Armia na tle innych jednostek po przybyciu do Polski?
Dr hab. Piotr Szlanta: Zarówno Polska Armia we Francji jak i całe Wojsko Polskie było zlepkiem różnych tradycji i doświadczeń. Pomiędzy jego żołnierzami i oficerami występowały duże różnice dotyczące nawet takich spraw jak noszenie pasa, salutowanie, czy sposobów trenowania koni kawaleryjskich. Proces scalania i ujednolicania armii był rozciągnięty na lata.
Oczywiście już w listopadzie 1918 r. Armia Polska we Francji została uznana za część polskiego wojska, ale przybycie do kraju nastąpiło dopiero między kwietniem a lipcem 1919 r. Żołnierze jechali przez Niemcy. Ich broń była złożona w oddzielnych, zaplombowanych wagonach. Takie były warunki wynegocjowanego z Niemcami transferu.
PAP: Czy możliwe było zwycięstwo nad bolszewikami bez francuskiego sprzętu i żołnierzy Hallera?
Dr hab. Piotr Szlanta: Na pewno byłoby trudniejsze, ale trudno powiedzieć czy był to czynnik przesądzający.
PAP: Jaką rolę odegrał dowódca Błękitnej Armii w II Rzeczpospolitej?
Dr hab. Piotr Szlanta: Bez wątpienia miał inne poglądy niż Piłsudski i jego środowisko. Już w trakcie wojny jego II Brygada znacznie różniła się od Pierwszej. Ta pod dowództwem Piłsudskiego miała bardziej socjalistyczne i republikańskie zapatrywania. Druga była bardziej konserwatywna. Haller z racji swoich konserwatywnych i katolickich poglądów był niechętny zamachowi majowemu, po którym wystąpił z wojska i w latach trzydziestych zaangażował się w życie polityczne, uczestnicząc między innymi w powstałym w 1936 r. Froncie Morges oraz chadeckim Stronnictwie Pracy. Był prześladowany przez piłsudczyków. We wspomnieniach pisał, że po jego odwiedzinach i gorącym przyjęciu w jednym z podkarpackich starostw, władze sanacyjne karnie rozwiązały ten powiat.
Po 1920 r. Haller zapisał się jednak przede wszystkim w pamięci historycznej dzięki słynnym zaślubinom Polski z morzem uwiecznionym na obrazie Wojciecha Kossaka.
W czasie II wojny światowej był członkiem rządu Władysława Sikorskiego. Po 1945 r. nie zdecydował się na powrót do komunistycznej Polski. Bardzo chciał odwiedzić Jasną Górę, ale komuniści postawili warunki, których nie chciał spełnić. Haller nie zgodził się poprzeć władz PRL i odciąć się od środowisk i władz emigracyjnych. Pozyskanie przez władze komunistyczne poparcia Hallera miałoby dla PRL po 1956 r. spore znaczenie propagandowe.
Zmarł w 1960 r. i dopiero w 1993 r. jego prochy spoczęły w krypcie w kościele garnizonowym św. Agnieszki w Krakowie.
Rozmawiał Michał Szukała (PAP)
szuk/ mjs/ ls/
Copyright
Wszelkie materiały (w szczególności depesze agencyjne, zdjęcia, grafiki, filmy) zamieszczone w niniejszym Portalu chronione są przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Materiały te mogą być wykorzystywane wyłącznie na postawie stosownych umów licencyjnych. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie przez użytkowników Portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, bez ważnej umowy licencyjnej jest zabronione.