Dr hab. M. Leśniewski: Polonia amerykańska odegrała olbrzymią rolę w odzyskaniu niepodległości
Lata 1917-1918 to okres wielkiej aktywności amerykańskiej Polonii, która odegrała olbrzymią rolę w odzyskaniu przez Polskę niepodległości. To ona organizowała „pierwszą pomoc” dla odradzającego się państwa – mówi dr hab. Michał Leśniewski z Instytutu Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego.
PAP: Jak w krajach anglosaskich w okresie I wojny światowej odnoszono się do sprawy polskiej?
Dr hab. Michał Leśniewski: W przypadku Ameryki panowała duża niewiedza nt. samej Polski i panującej w niej sytuacji. Większość amerykańskich polityków mało o niej wiedziało. Oczywiście problem ten nie dotyczył tylko Polski. Ameryka była krajem ludzi, którzy uciekli z Europy i od europejskich problemów. Trzeba też pamiętać, że dla Amerykanów, podobnie jak dla Brytyjczyków, w hierarchii znaczenia narodów europejskich Polacy nie zajmowali wysokiego miejsca. Byli uważani za prymitywnych, nie do końca „europejskich”. Jeżeli Amerykanie mieli do kogoś w Europie szacunek, to do Niemców i Brytyjczyków, ewentualnie do Skandynawów i Holendrów. Według nich Polacy byli jednym z małych europejskich narodów, który miał co prawda wybitnych przedstawicieli takich jak Kościuszko czy Paderewski, ale niewiele poza tym.
Z amerykańskiej perspektywy sprawa polska nie była czymś ważnym. Świadczy o tym chociażby fakt, że sam Wilson poruszył ją dopiero w przedostatnim, trzynastym punkcie swojej deklaracji. Polityk czuł się zobowiązany wobec takich ludzi jak Paderewski, złożył pewne obietnice, z których chciał się wywiązać – z tego najprawdopodobniej wynikała jego protekcja.
Dla przeciętnego Brytyjczyka sprawa polska była odległa i słabo znana, mogła nawet budzić negatywne skojarzenia poprzez uproszczone porównanie z sytuacją w Irlandii. Polacy od lat 70. XIX wieku nie mieli dobrej prasy w Wielkiej Brytanii. Byli utożsamiani z terrorystami, z ludźmi, którzy chcą burzyć pewien ład, którzy nawet jeśli mieli chwalebną przeszłość, to sami ją utracili i w pewnym sensie sami byli temu winni. W Wielkiej Brytanii nie było znacznego poparcia ani wielkich sympatii nie tylko dla sprawy polskiej, ale całej Europy środkowo-wschodniej – może z wyjątkiem Węgier, które na Wyspach cieszyły się dużą estymą. Działała też propaganda państw zaborczych. Paradoks polega na tym, że jeszcze na początku XIX wieku możemy mówić o podziwie w stosunku do Polaków ze strony Brytyjczyków, co w drugiej połowie stulecia diametralnie się zmieniło.
PAP: Czym była kwestia polska dla przywódców i środowisk politycznych tych krajów?
Dr hab. Michał Leśniewski: Jeśli chodzi o podstawowe podziały polityczne w przypadku USA, nie jestem w stanie powiedzieć, czy republikanie lub demokraci mieli jakiś specyficzny stosunek do sprawy polskiej podczas I wojny światowej. Myślę, że była to sprawa pozapartyjna. Jakaś część Amerykanów była w ogóle sceptyczna co do udziału USA w wojnie.
Dla sprawy polskiej w Stanach Zjednoczonych kluczową postacią był Ignacy Paderewski, który skupiał wokół siebie zainteresowanie różnych środowisk. Byli to ludzie, którzy popierali sprawę polską, byli w nią zaangażowani pośrednio lub bezpośrednio. Wśród nich znajdowali zarówno republikanie, jak i demokraci. W Warszawie na pamiątkę tych postaci mamy skwer Hoovera czy plac Wilsona. Herbert Hoover odegrał olbrzymią rolę w pierwszych latach istnienia Polski niepodległej, udzielając jej wszechstronnej, humanitarnej pomocy. Prezydent USA Woodrow Wilson w 13. punkcie swojego programu z 8 stycznia 1918 roku domagał się stworzenia niepodległego państwa polskiego z dostępem do morza.
W Wielkiej Brytanii było podobnie. David Lloyd George, który był związany z partą liberalną, miał zasadniczo negatywny stosunek wobec Polski, chociaż w partii liberalnej byli i tacy, którzy popierali działania na rzecz Polski. Tak samo rzecz się miała z konserwatystami – wtedy jeszcze bardzo młody konserwatysta Winston Churchill sympatyzuje ze stroną polską. W rzeczywistości jednak popieranie sprawy polskiej wynikało z prywatnego interesu Anglii. Byli co prawda i wielcy orędownicy sprawy polskiej, jak gen Adrian Carton De Wiart, członek Komisji Międzysojuszniczej dla Polski, ale to były wyjątki.
Trzeba pamiętać, dlaczego Wielka Brytania przystąpiła do I wojny światowej – po to, żeby Niemcy nie stały się hegemonem Europy. Przystąpiła do wojny w obronie zasady równowagi sił. Brytyjczycy, tak jak nie chcieli hegemonii niemieckiej, tak nie chcieli też hegemonii francuskiej w Europie. A Polska była postrzegana jako sojusznik Francji. Dla większości polityków brytyjskich osłabienie Polski było zatem równoznaczne z osłabieniem Francji.
PAP: Jak sytuację w Polsce przedstawiano w anglojęzycznych mediach?
Dr hab. Michał Leśniewski: Jeśli chodzi o media amerykańskie, od początku amerykańskiego udziału w wojnie interesowały się przede wszystkim sporem między republikańskim Kongresem a prezydentem-demokratą, jakim był Wilson. W prasie amerykańskiej najwięcej informacji na temat Polski wiązało się z głodem, epidemią tyfusu i kryzysem społeczno-ekonomicznym. Po bolszewickiej ofensywie Polska pojawiała się w prasie jako kraj, który powstrzymuje bolszewicką nawałę. Jednak w przypadku sporu niemiecko-polskiego Amerykanie byli raczej po stronie Niemiec. Wynikało to z tego, że znaczna część obywateli USA była pochodzenia niemieckiego, niemiecki był wtedy drugim językiem w Ameryce. Niemiecka diaspora była tam bardzo liczna i wpływowa.
Temat sprawy polskiej w Wielkiej Brytanii pojawiał się jako element propagandy skierowanej przeciwko państwom centralnym. W Wielkiej Brytanii przez znaczną część drugiej połowy XIX i początek XX wieku Niemcy miały dobrą opinię. Były przeciwnikiem, i to groźnym, ale jednocześnie godnym szacunku. Kiedy w 1914 roku wybuchła wojna, zrodziła się potrzeba przekonania społeczeństwa o sensie prowadzenia wojny z Niemcami. Stąd w prasie zaczęły pojawiać się sążniste artykuły na temat niemieckich ekscesów w Belgii, w dużej mierze przesadzone.
Obok nich znalazły się także teksty opisujące sytuację Polaków w zaborze pruskim. Pod pozorami praworządności Niemcy tak naprawdę byli barbarzyńcami – takie wrażenie można było odnieść po ich lekturze. Wysyp takich tekstów o sytuacji Polaków w państwie niemieckim miał miejsce w 1914 roku. Takie tytuły jak „The Times”, „The Guardian” prezentowały jednak pogłębiony poziom refleksji, autorzy tych tekstów wykazywali pewną wiedzę na temat sytuacji w Polsce. Często na przykład jako przejaw jawnego barbarzyństwa przywoływano ustawę sejmu pruskiego, która wywłaszczała polskich ziemian w Wielkopolsce, gdy można było rozwiązać ten problem inaczej. Z kolei prasa brukowa publikowała raczej teksty przedstawiające sprawę polską pobieżnie, choć bardzo emocjonalne.
W Wielkiej Brytanii sprawę polską traktowano przede wszystkim jednak jako wewnętrzny problem zaborców. Nawet gdy pisano negatywnie o Niemcach, sytuację Polski traktowano jako sprawę polityki rosyjskiej. Z kolei od drugiej połowy roku 1915 do początku roku 1917 temat Polski jest nieobecny w prasie brytyjskiej.
PAP: W 1917 roku wybuchła rewolucja bolszewicka. Czy z tego powodu temat Polski powrócił na łamy gazet?
Dr hab. Michał Leśniewski: Bardziej wynikało to z wybuchu rewolucji lutowej i dostrzeżenia, że Rosja zaczyna się rozpadać od wewnątrz. Pewne echo wywołał też akt 5 listopada, kiedy to pod koniec 1916 roku Niemcy i Austro-Węgry złożyły obietnicę utworzenia Królestwa Polskiego. Był on ostatecznym złamaniem solidarności zaborców. Siłą rzeczy wypchnął sprawę polską na arenę międzynarodową. Pisała o nim prasa francuska i brytyjska.
W grudniu 1916 roku parlament Włoch uchwalił akt, który wyrażał przekonanie, że jednym ze skutków wojny powinno być przywrócenie niepodległości państwa polskiego. Od tamtego momentu sprawa polska przestała być postrzegana jako wyłączny problem zaborców. W 1917 roku Stany Zjednoczone przystąpiły do wojny. W deklaracji Wilsona pojawiała się retoryka o prawie narodów do samostanowienia. Nie przewrót bolszewicki, ale rewolucja lutowa i jej skutki były dla Brytyjczyków dowodem na coraz większą niestabilność Rosji.
Jeszcze w 1917 roku nikt nie wiedział, że wojna skończy się za rok. Raczej przewidywano, że potrwa mniej więcej do roku 1920. W związku z tym sprawa Polski wydawała się wówczas odległa. Stała się bliższą dopiero po przewrocie bolszewickim, a zwłaszcza po zawarciu przez bolszewików z Niemcami traktatu pokojowego w Brześciu. Dla państw Ententy była to ewidentna zdrada i pogorszenie ich sytuacji. Wraz z powstaniem Rosji bolszewickiej na Zachodzie zniknęło poczucie zobowiązania wobec Rosji, toteż alianci uznali, że mogą wesprzeć aspiracje małych narodów w dążeniu do niepodległości, takich jak Polacy, Ukraińcy, mieszkańcy krajów bałtyckich. Mimo to myślano, że bolszewizm w Rosji jest stanem przejściowym i niebawem upadnie. W tym sensie przewrót bolszewicki zmienił sposób poruszania kwestii Polski i Polaków.
PAP: Czy Francuzi byli Polsce bardziej przychylni?
Dr hab. Michał Leśniewski: Jeśli chodzi o Francję, nie chciałbym zanadto upraszczać, mówiąc, że Brytyjczycy „nie lubili” Polaków z Lloydem George’em na czele, a Francuzi z Clemenceau „kochali ich”. Francuzi nie popierali Polski z miłości do Polaków, tylko dlatego, że zabrakło im głównego sojusznika, jakim była Rosja. Dla Francji od lat 90. XIX wieku była ona główną przeciwwagą dla Niemiec. To Rosja była gwarantem tego, że Francja będzie w stanie stawić im opór. Po jej upadku dla Francuzów Polska była takim zastępczym sojusznikiem w miejsce Rosji. Francuzi wspierali też państwo polskie w wojnie bolszewickiej, gdyż liczyli na obalenie bolszewizmu, między innymi dlatego, że Rosja była winna Francji duże sumy pieniędzy. Przed I wojną św. Francja była głównym kredytodawcą Rosji.
Głównym celem Francji było osłabienie Niemiec. Francuzi po traumie wojny francusko-pruskiej uważali Niemcy za swego największego przeciwnika. Zatem w przypadku Francji w stosunku do Polski było więcej interesu niż sympatii w myśl zasady – im silniejsza Polska, tym słabsze Niemcy. To oznaczało zabranie Niemcom Wielkopolski, korytarza, części Górnego Śląska i części Prus Wschodnich.
Wielka Brytania z kolei nie chciała zanadto osłabiać Niemiec, gdyż uważała je za ważny czynnik równowagi europejskiej, dlatego w konflikcie Polska-Niemcy była raczej po stronie niemieckiej. Jej zdaniem Polsce należały się Wielkopolska i korytarz pomorski, ale już Śląsk powinien być niemiecki.
Dmowski doskonale wiedział, że w przypadku Francji nie chodziło o sympatię do Polski. Próbował pokazać, że Polska jest ważnym czynnikiem równowagi w Europie i nie wolno jej za bardzo osłabiać – to był jego argument dla Wielkiej Brytanii. Tłumaczył, że te ziemie, które Niemcy stracą na rzecz Polski, nie są dla nich aż tak ważne, a staną się kordonem sanitarnym wobec bolszewickiej Rosji. I lepiej, żeby były jak najdalej na wschód niż na granicy niemieckiej. Piłsudski to też rozumiał, więc w tej kwestii byli z Dmowskim zgodni.
PAP: Jaka była aktywność Polonii podczas I wojny światowej?
Dr hab. Michał Leśniewski: Na Zachodzie przebywali Polacy znani i niekryjący się ze swoją polskością. Tacy ludzie jak Paderewski czy Sienkiewicz, powszechnie szanowani i cenieni, stali się pewnego rodzaju symbolem, wizerunkiem Polski i Polaków, która w Ameryce kojarzyła się raczej z krajem nieoświeconym. W końcu Sienkiewicz był poczytnym autorem nie tylko w Polsce, ale na całym świecie, jego książki były tłumaczone na wiele języków. Ignacy Paderewski cieszył się dużą popularnością w USA i Wielkiej Brytanii. Joseph Conrad, choć piszący po angielsku, nigdy nie wyrzekł się swojej polskości. Podróżujący po świecie Bronisław Malinowski – antropolog i etnolog - był rozpoznawany w środowiskach akademickich. Sam Roman Dmowski odegrał wielką rolę w budowaniu międzynarodowego dialogu na temat sytuacji w Polsce. Dzięki tym postaciom sprawa polska pojawiała się też w mediach anglojęzycznych i w kręgach politycznych ze świadomością, że jest elementem przyszłej powojennej układanki.
Lata 1917-1918 to okres wielkiej aktywności amerykańskiej Polonii, która odegrała olbrzymią rolę w odzyskaniu przez Polskę niepodległości. To ona organizowała „pierwszą pomoc” dla odradzającego się państwa – m.in. legion Pułaskiego, jakąś część żołnierzy armii Hallera stanowili też polscy emigranci. Polonia prowadziła też kampanie prasowe, które miały pokazać Polskę w bardziej pozytywnym świetle. Dzięki niej jakaś część Amerykanów, chociażby sławni piloci, walczyła w wojnie bolszewickiej po stronie Polski.
Choć Polonia organizowała się również w Wielkiej Brytanii czy Francji, największą rolę bez wątpienia odegrała Polonia w USA, gdzie miała możliwość zgromadzenia istotnych środków finansowych.
PAP: Jaki byłby zatem bilans działań Polonii na Zachodzie?
Dr hab. Michał Leśniewski: Kraje anglosaskie nie darzyły wielkim poparciem sprawy polskiej, choć było go więcej w Ameryce ze względu na znaczną obecność Polonii. Stosunek do sytuacji w Polsce był tam wstrzemięźliwy i ambiwalentny. Jeżeli mówimy o działalności środowisk polskich, to czy to będzie USA czy Wielka Brytania, odegrały one ważną rolę w budowaniu poparcia dla idei odtworzenia państwa polskiego, a potem dla wsparcia odradzającego się państwa w początkowym okresie.
Rozmawiała Aleksandra Beczek (PAP)
aleb/ mjs/ ls/
Copyright
Wszelkie materiały (w szczególności depesze agencyjne, zdjęcia, grafiki, filmy) zamieszczone w niniejszym Portalu chronione są przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Materiały te mogą być wykorzystywane wyłącznie na postawie stosownych umów licencyjnych. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie przez użytkowników Portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, bez ważnej umowy licencyjnej jest zabronione.