11.11.2016 aktualizacja 31.08.2017

Prof. W. Roszkowski: jesienią 1918 r. Polsce groziła rewolucja bolszewicka

Prof. Wojciech Roszkowski. Fot. PAP/P. Kula Prof. Wojciech Roszkowski. Fot. PAP/P. Kula

Rewolucja w 1918 r. była realnym zagrożeniem. Wiedział o tym również Roman Dmowski, który w jednym z listów stwierdzał wprost, że gdyby to endecja przejęła władzę w listopadzie 1918 r. to doszłoby do wojny domowej – powiedział PAP prof. Wojciech Roszkowski z Collegium Civitas.

PAP: Dlaczego odzyskanie niepodległości świętujemy 11 listopada, a nie np. 7 października, kiedy to w 1918 r. Rada Regencyjna ogłosiła odezwę "Do Narodu Polskiego", w której proklamowano niepodległość Polski?

Prof. Wojciech Roszkowski: Pamiętajmy, że odzyskiwanie niepodległości było długim procesem rozpoczętym ogłoszeniem aktu 5 listopada w 1916 r. Rządy Rady Regencyjnej, która wydała deklarację niepodległości z 7 października nie były w pełni suwerenne, ponieważ na terenie Królestwa Polskiego stacjonowały obce wojska. Nawet jeżeli deklarację z 7 października pamiętano w okresie międzywojennym, to nie uznawano jej za akt w pełni suwerenny.

11 listopada nastąpiło tylko jedno wydarzenie, czyli przejęcie przez przybyłego dzień wcześniej z Magdeburga Józefa Piłsudskiego władzy nad tworzącą się Polską Siłą Zbrojną. Tego dnia tworzące się państwo w zasadzie nie było już okupowane, ponieważ trwał proces rozbrajania wojsk niemieckich i austriackich. Człowiek, który w pewnej mierze może być uznawany za twórcę tego państwa, przeprowadził po tym przełomowym dniu mistrzowską rozgrywkę, jaką było zjednoczenie i utrwalenie wszystkich ośrodków władzy wybijającej się na niepodległość Polski. 11 listopada jest więc datą symboliczną, ale dobrze uzasadnioną.   

PAP: W czym wyrażała się maestria polityczna Piłsudskiego?

Prof. Wojciech Roszkowski: Piłsudski był przed wojną socjalistą, w jej trakcie stanął po stronie państw centralnych, które w listopadzie przegrały wojnę. Gdy wraca do Królestwa Polskiego istnieje w nim już kilka ośrodków władzy. Ulica jest coraz bardziej radykalna, czego wyrazem jest powstanie na początku grudnia 1918 r. Komunistycznej Partii Robotniczej Polski. Na wschodzie, zachodzie i południu mamy do czynienia z rewolucjami na wzór bolszewicki. Rewolucja na ziemiach polskich jest więc bardzo prawdopodobna.

Piłsudski jako socjalista odwołuje się do radykalnych nastrojów ulicy i nominuje socjalistyczny rząd Jędrzeja Moraczewskiego, który na początku swojego istnienia zapowiada nacjonalizację „dojrzałych do tego gałęzi przemysłu” oraz radykalną reformę rolną. Jednak w tych zapowiedziach precyzowano, że dokładny kształt tych reform będzie zależeć od decyzji sejmu Republiki Polskiej, który będzie pochodził z wolnych wyborów. Jak wówczas mówili socjaliści był to śmiertelny cios dla bolszewizmu w Polsce. Ulica oczekująca rewolucji otrzymuje te zmiany, ale związane są one z zapowiedzią wyborów parlamentarnych.

Co równie istotne Piłsudski jako Tymczasowy Naczelnik Państwa był akceptowany przez endecję, choć rząd Moraczewskiego był przez nią bojkotowany. Niechęcią wobec rządu i jego programu był motywowany nieudany prawicowy zamach stanu ze stycznia 1919 r. Wiele zresztą wskazuje, że działania jego przywódcy Mariana Januszajtisa były kontrolowane przez Piłsudskiego. Dlatego nie aresztował zamachowców, ale zbeształ i odesłał do domów. Kilka dni później powołał koalicyjny rząd kojarzonego z prawicą Ignacego Jana Paderewskiego, który szybko został uznany przez państwa Ententy. Wybrany 26 stycznia 1919 r. Sejm Ustawodawczy już niespełna miesiąc później uchwalił tzw. „Małą Konstytucję”. Dzięki tej misternej serii posunięć Piłsudski zabezpieczył Polskę przed rewolucją społeczną.

PAP: Czy Piłsudski poprawnie definiował zagrożenie bolszewizmem jako największe dla odradzania się państwa polskiego?

Prof. Wojciech Roszkowski: Zauważmy, że w listopadzie 1918 r. dochodzi do rewolucji w Berlinie. Na wschodzie od ponad roku trwają rządy bolszewickie i wojna domowa, a rozpadające się Austro-Węgry w kolejnych tygodniach po zakończeniu wojny mają rządy komunistyczne w Wiedniu i Budapeszcie. Rewolucja była więc zagrożeniem realnym. Wiedział o tym również Roman Dmowski, który w jednym z listów stwierdzał wprost, że gdyby to endecja przejęła władzę w listopadzie 1918 r. to doszłoby do wojny domowej. W jego opinii tylko Piłsudski i Moraczewski byli zdolni do uspokojenia nastrojów społecznych, a następnie zmniejszenia napięcia w kontaktach z prawicą i wciągnięcia jej do procesu kształtowania się państwa.

Prof. W. Roszkowski: Zauważmy, że w listopadzie 1918 r. dochodzi do rewolucji w Berlinie. Na wschodzie od ponad roku trwają rządy bolszewickie i wojna domowa, a rozpadające się Austro-Węgry w kolejnych tygodniach po zakończeniu wojny mają rządy komunistyczne w Wiedniu i Budapeszcie. Rewolucja była więc zagrożeniem realnym. Wiedział o tym również Roman Dmowski, który w jednym z listów stwierdzał wprost, że gdyby to endecja przejęła władzę w listopadzie 1918 r. to doszłoby do wojny domowej.

PAP: Czy ustawodawstwo socjalne rządu Moraczewskiego było w zamiarze Piłsudskiego wyłącznie strategicznym wybiegiem mającym zabezpieczać Polskę przed komunistycznym przewrotem?

Prof. Wojciech Roszkowski: Piłsudski powiedział, że wysiadł z "tramwaju socjalizm" na przystanku niepodległość. Tymczasem Moraczewski był socjalistą z przekonania i jego manifest był autentyczną deklaracją programową, która idealnie pasowała do gry prowadzonej przez Piłsudskiego.

PAP: Postulaty socjalne Moraczewskiego były zakrojone bardzo szeroko, ale nie zostały zrealizowane...

Prof. Wojciech Roszkowski: Ich niezrealizowanie było spowodowane wynikiem wyborów sejmowych ze stycznia 1919 r. Większość w nim zdobyły partie przeciwne takim rozwiązaniom.

PAP: Czy socjaliści poczuli się zdradzeni przez Piłsudskiego?

Prof. Wojciech Roszkowski: Mogli poczuć się zdradzeni, ale jednocześnie pamiętajmy, że socjaliści to nie byli bolszewicy, ale raczej socjaldemokraci, którzy nawet jeśli pragnęli reform, to różnili się od bolszwewików tym, jak powiedział Tadeusz Hołówko, że nie chcieli ich wprowadzać za pomocą karabinów maszynowych.

PAP: Jakie były pierwsze zadania dla rządów Moraczewskiego i Paderewskiego na zrujnowanych po wojnie ziemiach polskich?

Prof. Wojciech Roszkowski: Mam wrażenie, że rządy te nie bardzo zdawały sobie sprawę z tego, co jest najważniejsze. Wszystko było ważne. Nie było nawet budżetu państwa. Podatki wpływały w minimalnym stopniu, między innymi za sprawą bojkotu prawicy. Deficyt powodował ogromną inflację, którą dodatkowo zwiększały kredyty udzielane na odbudowę przez Polską Krajową Kasę Pożyczkową. Pierwszym działaniem było więc tworzenie aparatu gospodarczego państwa i ujednolicenie prawa gospodarczego oraz odbudowa gospodarki.

Produkcja przemysłowa stanowiła w latach 1918 i 1919 zaledwie 40 proc. stanu przedwojennego. To załamanie jest nieporównywalne nawet z okresem wielkiego kryzysu. Rządy po listopadzie 1918 r. miały przed sobą palące zadania niemal w każdej sferze. Opanowanie tego kryzysu zasługuje na miano fenomenu.

PAP: Często zapominaną przyczyną kryzysu było odcięcie ziem nowego państwa od dawnych rynków, takich jak austriacki czy rosyjski.

Prof. Wojciech Roszkowski: Ten czynnik miał najbardziej długofalowe konsekwencje. Ziemie polskie były bardzo silnie związane z gospodarkami państw zaborczych. Ukształtowanie się granic odcięło ziemie nowego państwa od tradycyjnych rynków zbytu. Należało więc stworzyć nowe na terenie Polski lub w innych państwach. Temu służył na przykład prowadzony od 1925 r. eksport śląskiego węgla do Skandynawii.  

Prof. W. Roszkowski: Ziemie polskie były bardzo silnie związane z gospodarkami państw zaborczych. Ukształtowanie się granic odcięło ziemie nowego państwa od tradycyjnych rynków zbytu. Należało więc stworzyć nowe na terenie Polski lub w innych państwach. Temu służył na przykład prowadzony od 1925 r. eksport śląskiego węgla do Skandynawii.  

PAP: Ważnym problemem, który miał być rozwiązany już na początku lat 20. była reforma rolna. Jakie propozycje składano w tej sprawie w pierwszych miesiącach po 11 listopada 1918 r.?

Prof. Wojciech Roszkowski: Reforma rolna była palącą potrzebą, ale problem polegał nie tylko na tym, że zaistniała pewna równowaga sił politycznych, która wskazywała na niewielkie szanse takiej reformy. Prawica i centrum nie były skłonne do radykalnej parcelacji wielkich majątków. Popierały ją tylko partie chłopskie i socjalistyczne. Mimo to w roku 1919 r. Sejm Ustawodawczy przyjął ustawę o parcelacji bez odszkodowania. Rozpoczął się proces, który doprowadził do uchwalenia w 1920 r. pierwszej, radykalnej reformy rolnej. Po zwycięstwie nad bolszewikami do głosu doszli politycy, którzy wywłaszczanie bez odszkodowania uznali za sprzeczne z konstytucją. Zdrowy system gospodarczy nie mógł zakładać grabieży w imię prawa. Negocjacje w sprawie reformy doprowadziły do uchwalenia jej umiarkowanej, kompromisowej wersji w 1925 r., po zawarciu przez PSL „Piast” i endecję tzw. paktu lanckorońskiego. Zakładała ona dobrowolność i odszkodowania.

Można się zastanawiać nad skutkami wprowadzenia radykalnej reformy, prowadzącej do podziału całości wielkich majątków ziemskich pomiędzy małorolnych i bezrolnych chłopów. Według prowadzonych przeze mnie badań doprowadziłoby to do załamania się rynku. Ziemiaństwo było bardzo poważnym producentem posiadającym wielki wpływ na rynek. Z gospodarczego punktu widzenia reforma była bardzo ryzykowna, ale społecznie wręcz konieczna.

PAP: Która z postaci życia politycznego pierwszych miesięcy niepodległości jest obecnie najbardziej niedoceniana w pamięci historycznej, a miała decydujący wpływ na sukces procesu odrodzenia Polski?

Prof. Wojciech Roszkowski: Myślę, że jest to Roman Dmowski. Jego największą zasługą jest rezygnacja z walki o władzę w pierwszych miesiącach niepodległości. Mógł wówczas na bazie silnego poparcia społecznego dla endecji dążyć do przejęcia władzy. Zdając sobie z tego sprawę Piłsudski wykonał wobec niego ważny gest, jakim było wyłonienie delegacji na konferencję wersalską złożonej z polityków prawicy. Dmowski odegrał więc rolę bierną w stosunkach wewnątrzpolskich, ale kluczową na arenie międzynarodowej.

PAP: Wiele kontrowersji wzbudza data odzyskania przez Polskę niepodległości. Jaki moment może być uznany za symboliczne zakończenie procesu krzepnięcia niepodległości?

Prof. Wojciech Roszkowski: Trudno wymienić jedną datę. Wspomniałem już o zwołaniu Sejmu Ustawodawczego 10 lutego 1919 r. Pamiętajmy jednak, że państwo, mimo sprawnego przeprowadzenia wyborów, nie miało ustalonych granic. Ważnymi momentami w procesie stabilizacji państwa był marzec 1921 r., gdy podpisano pokój ryski ustalający granicę wschodnią, uchwalenie Konstytucji Marcowej oraz przeprowadzenie plebiscytu na Górnym Śląsku.

Czasami w historiografii cały okres lat 1918-1921 określa się jako czas tworzenia i stabilizowania państwa.

Rozmawiał Michał Szukała (PAP)

szuk/ ls/ mjs/

Copyright

Wszelkie materiały (w szczególności depesze agencyjne, zdjęcia, grafiki, filmy) zamieszczone w niniejszym Portalu chronione są przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Materiały te mogą być wykorzystywane wyłącznie na postawie stosownych umów licencyjnych. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie przez użytkowników Portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, bez ważnej umowy licencyjnej jest zabronione.